poniedziałek, 26 listopada 2012

Rozdział 27

Organizatorzy : I na wpół żywa Glimmer...brawa...
Słyszałam co mówią organizatorzy  ale nie widziałam ich. Raczej niczego nie widziałam. Przestała już mi się od czepiać skóra od ciała ale nadal potwornie boli.
30 min. później.
Jesteśmy na pokładzie poduszkowca który zawiezie mnie , Cato i Clove do naszych dystryktów...O Jezu! Muszę się pożegnać z Cato! I z Clove. Wstałam z łóżka i szukam Cato. 
Ja : Cato!
Przytuliłam się do niego z całej siły.
Cato : Hej!
Odgarnął mi włosy z czoło i uśmiechnął się szeroko.
Cato : Już czujesz się lepiej.?
Patrzę na swoje nogi i ręce są zszyte.
Ja : Tak ale nadal boli...a...gdzie jest Clove.?
Cato spojrzał w dół i westchnął.
Cato : W innym poduszkowcu. Leci do Kapitolu.
Co jej tam będą robić.? I poco.? Może złamała jakieś zasady.? Choć niby jakie...Tam niema żadnych zasad. Tylko jedna. Może być jeden zwycięzca. A jest 3...
Ja : Ile już lecimy.?
Cato : 2 godz.
Zauważam że za Cato jest okno. Patrze przez nie i widzę Dystrykt 1. Trzeba się pożegnać...
Ja : Jesteśmy w 1 Dystrykcie...
Cato spojrzał w dół i chyba łza zakręciła się w okół oka. Z resztą mi też.
Cato : Nigdy cię nie zapomnę Glimmer...
Ja : Ja ciebie też...kocham cię...
Usiadłam bliżej Cato i pocałowałam go w usta.
Jakiś facet przerywa nam i woła mnie abym wysiadała. Ostatni raz patrzę Cato w oczy i posyłam mu całusa na pożegnanie.
Jakiś facet : Ty też.
Cato też idzie.? Razem ze mną.?
Cato : Ja też.?
Jakiś facet : Tak.
Cato podchodzi do mnie i łapie mnie za rękę.
Ja : Gdzie mieszkasz.?
Dziwnie zabrzmiało to pytanie bo wiem dość dużo o Cato a pytam go gdzie mieszka.
Cato : Na samym początku Dystryktu 2.
Ja : A ja na końcówce 1.!
To mieszkam obok Cato! Moje serce zabiło tak mocno że aż mną wstrząsło.! Nie muszę się żegnać z Cato.! Nagle jakiś facet przerywa moje rozmyślenie i woła.
Jakiś facet : Lądujemy.!!
Piach zaczął mi wchodzić do oczu. Przetarłam oczy i zobaczyłam moją mamę i tatę. Z podobieństwa zobaczyłam również mamę i tatę Cato. Mój tata co dziwne , był rozpromieniony a mam wściekła.
Ja : To co.? Spotkamy się dziś wieczorem w lesie.? Może być nad rzeką.?
Cato : Jasne.
Nasze ręce się odczepiły od siebie i oby dwoje pobiegliśmy do naszych rodziców. Pobiegłam do mamy i taty , ale moja mama zamiast mnie przytulić czy coś złapała mnie żelaznym uściskiem za rękę i władowała z hukiem do samochodu.
Mama : Co ty sobie wyobrażasz.?!
Nie wiedziałam kompletnie o co jej chodzi. Co ja zrobiłam.? Jest wściekła że wygrałam Igrzyska.?
Mama : Flirtujesz sobie z nim.?! To Igrzyska!!! A ty tu się całujesz z tym blondynem!!! Mógł cię zabić.!! O mały włos nie zginęłaś przez niego.!!! W domu dostaniesz lanie!!! Zabraniam ci się z nim spotykać.!! Koniec tego od dziś skupiasz się na treningu i nauce. Nie na nim!!!



czwartek, 15 listopada 2012

Rozdział 26

Przeszliśmy na inną stronę , która wydawała się najlepsza...Choć pewnie tak naprawdę jedna z najgorszych...
Cato : Dasz radę biec.?
Ja : Raczej nie. Skóra mi się odczepia od ciała...Aaaaaaa.!!!!!!
W tym samym momencie skóra odczepiła mi się od nogi...Zaczęło potwornie szczypać i żeby mi pogorszyć dosolili mi. Dosłownie. Z nieba zaczęła padać sól.!
Ja : Aaaaaaaaaa!!!!!!!
Nie ukrywam że Cato też krzyczał ale mniej bo tylko miał mały kawałek oderwanego a ja miałam połowę ręki i nogi.!
Ja : Aaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!
Cato zaczął biec a ja bez przerwy  krzyczałam ból był nawet mniejszy niż wtedy gdy Thresh mnie złapał. Już nie mogę wytrzymać...Aaaaaaaaa!!!!!!! Wolę umrzeć.!!!!!!
Ja : Cato zabij mnie błagam.!!!!!!
Cato : Nie! I nie zamierzam!! Wiem że przeżyjesz.!! Dasz radę.!!
Organizatorzy : Została was czwórka!!!!!! Jeszcze tylko jeden zginie i po sprawie.!!!!
Ja : Niech to będę ja!!! Błagam!!!
Cato : Mało brakuje! Nie odpuszczę.!!
Ja : Patrz Cato zabij ją.!
Cato bierze nóż i rzuca w Liszke.
Liszka : Fuuuu!! Glimmer wyglądasz strasznie..! Ty Cato też teraz nie piękny.! Hahaha!!!
Z tym racja , nie jestem ładna , szczęśliwa i uśmiechnięta jak zawsze , tylko ponura , nie uśmiechnięta , brzydka...i jeszcze długo wymieniać.
Ja : Aaaaaaaaaa!!
Cały czas soliło mi rany , krew się lała , a Liszka się śmiała.
Ja : Cato weź  łuk. Aaaaaaaaaa!!! Zabij mnie Cato...
Cato : Nie... Ciebie nie... Liszkę tak.!!
Cato wziął miecz i pobiegł zemną na plecach by zabić Liszkę. Jaki on kochany...Dobrze , że go mam bo bym już dawno nie żyła...a ta myśl mi się w ogóle nie podoba.
Buh!! Wybuch armatni!!
Organizatorzy : Oto zwycięzcy 74 i 75 Igrzysk Głodowych!! Brawa dla Cato i Clove.!!

środa, 14 listopada 2012

Rozdział 24

Wrzeszczę bezwładnie. Na nic. Próbuję się wygrzebywać z dziury ale nic to nie daje.
Ja : Cato!! Cato!!
Ale Cato pewnie też coś atakuje i jestem daleko od niego...Mgła co raz bliżej. wskakuję na skarpę , łapie się ręką za jakiś wystający patyk ze ściany dziury i wciągam się do góry. Uciekam ile sił w nogach ale mgła wydaje się być bardzo szybka.
Rue : Uciekaj!!! To nie złudzenie!!!
Nagle słyszę przeraźliwe krzyki trybutów i wystrzały armatni jeden po drugim. Nagle poczułam potworne ukłucie na ciele i przyśpieszyłam.
Chłopak z 10 : Aaaaaaaa!!!!!
Za mną przebiegł przez mgłę chłopak z 10. Idiota...
Cato : Glimmer!!!
Słyszę krzyki Cato , ale nie zwracam uwagi na to , bo najmniejsze zwolnienie może mnie zabić. Strzelał z łuku do nie znanej mi osoby i biegnę dalej. Nie wierzę w to że przeżyję.
Organizatorzy : Hahaha!! Jak widzicie zgotowaliśmy wam niezłą śmierć!! Nikt nie przeżyje...Może tylko najsilniejsi i najsprytniejsi.!
Wiedziałam że chodzi o Cato i Liszkę. Nie o mnie. Zgotowali mi najgorszy los...Czemu.?!
Z nieba zaczął lać dziwny deszcz. To krew czy co.? Zauważam że mgły już niema. Poszła poszukać innej ofiary. Wsiu!
Cato : Clove mgła!!!!
Słyszę wykrzykującego Cato. To chyba najgorsze Igrzyska o których słyszałam! Mgła , deszcz krwi , złudzenia...i po za tym...czemu mam taką dziwną skórę.?
Clove : Cato!!! Nie zatrzymuj się.!!!
Wybuch armatni. Ale co się dzieje z moją skórą.? Aaaaa! Zaczęła mi się odrywać skóra. Ale biec musiałam. Biegnę ok. 10 min. i stykam się z Cato.
Cato : Glimmer co ci się stało.?
Ja : Biegnij a nie stoisz.! Biegnij!!
Wiem , że to co powiedziałam nie było miłe ale lepsze niż " Postójmy sobie , pogadajmy... nieważne. Zginiemy!"

wtorek, 13 listopada 2012

Rozdział 23

Jakim cudem.?! Przecież Marvel ją zabił! Udawała że nie żyje.?Ale był wybuch armatni...ta sprawa zostaje zamknięta nieważne jak przeżyła. Musi zginąć.
Clove : Ten jest słaby!
Cato momentalnie zabija chłopaka z...nie wiem jakiego dystryktu.
Liszka : Zabraliście się razem na polowanie.?!
Clove wycelowała w Liszkę nożem , a ja strzeliłam w nią z łuku ale nasze siły poszły na marne ponieważ Liszka jest za sprytna by ją tak łatwo zabić.
Liszka : Nie uda wam się mnie zabić.! Za to ja już mam plan jak zabić was!
Odbiegła.
Cato : Nic nam nie zrobi...Chyba.
Wiem że jej spryt przeważa nawet naszą siłę. Na szczęście ona jest jedna a nas jest trzech.
Clove : Glimmer.?
Clove: Chyba się trochę zaprzyjaźniłyśmy.?
Ja : To prawda...
Cato : Patrzcie.!
Cato pokazywał na dużą rurę.
Clove : Ale możliwe że ktoś tam jest.
 Ja : Ale warto spróbować.
Nagle momentalnie zrobiło się ciemno. Clove i Cato zaczęli biec a ja razem z nimi lecz nagle...
Cato : Glimmer...już się robi ciemno...więc mogę cię zabić...
Clove : Dalej Cato.!!
Ukryłam głowę w dłoniach. No przecież to złudzenie!!
Clove : Dalej Cato!!
Ja : Aaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!
Teraz na prawdę poczułam ból...straciłam poczucie równowagi i upadłam na ziemię. Budzę się po około 10 min. Widzę piękne różowe motylki.
Ja : Boże jakie piękne! Aaaa!!!
To chyba nie są motylki biegnę przez arenę. Wydaje mi się że biegnę już godzinę ale nadal czuję kłucie połączone z bólem. Glimmer nie poddaj się.!
Ja : Aaaaa.!
Nagle zaczynam powoli widzieć... To nie motylki...to nie osy gończe...to coś pomiędzy mgłą , a jakąś mazią. Dziura!! Wpadam do dziury maź pędzi dalej próbuję parę prób na marne...
Ja : Aaaaaa!!
Śmierć jest blisko. Całą arenę opętał krzyk...


piątek, 9 listopada 2012

Rozdział 22

Rue : Czas cię wypuścić z tej "klatki"
Chyba słyszała jak na to mówię klatka... Rozejrzałam się po arenie i nie widzę nigdzie Clove i Cato. Chyba sama będę musiała przeżyć te Igrzyska...albo raczej wytrzymać na tych Igrzyskach. Przeżyć to raczej nie przeżyje ale chcę spróbować. Tylko spróbować. Widzę Clove i Cato! Biegnę z całych sił w stronę Cato i Clove , lecz natykam się na wielki nie wyraźny labirynt który jakby pojawił się tuż przed moimi stopami , a tak to go nie było. Wiedziałam że to złudzenie , więc popatrzałam trochę na dziwny labirynt i pognałam przed siebie. Ale nie organizatorzy nie odpuszczali mi musiałam przeżyć w ciągu ok. 30 min. dwa koszmary! Zabrzmiały przeraźliwe krzyki ale wiedziałam że nie mogą mnie zwieść. Biegłam dalej. Naglę przed oczami ukazuje mi się Cato leżącego w kałuży krwi. To już nie był zwid. To była prawda...
Ja : Cato!!! Kto to był?!! Co oni co zrobili.?!!
Te pytania były bez sensowne , ponieważ nie usłyszałam odpowiedzi... to zabrzmi dziwnie ale chyba już niema sensu być na Igrzyskach bez Cato. Bez niego i tak nie przeżyje więc wolę to mieć za sobą. Wyciągam nóż ze swojego paska w którym trzymam noże. Biorę do ręki i przykładam do szyi.
Cato : Glimmer!!
Rzucam nóż na ziemię i próbuje ogarnąć czy te słowa nie brzęczą mi w głowie czy to jednak Cato. Trudno mi to ocenić , bo nic nie widzę prócz Cato leżącego w kałuży krwi.
Cato : Glimmer!! Nie!!
Nagle mój wzrok zaczyna nabierać ostrości.
Cato : Glimmer jesteś cała.?
Moim oczom ukazuje się Cato.
Ja : Chyba tak...Tylko kręci mi się w głowię.
Clove zaczyna przewracać oczami.
Clove : To Igrzyska! Hallo! Chyba nie widzicie świata po za sobą.!! Zauważyliście , że zaczęły się Igrzyska.?
Ja : Clove ma racje teraz nie chodzi o nas. Teraz musimy przeżyć , bo inaczej następne spotkanie na drugim świecie.
Cato pokiwał głową.
Cato : Jakich macie przewodników.?
Ja : Rue.
Clove : Marvela.
Cato : Ja nie mam nikogo...
Ja : Jak to nikogo.?
Cato : No tak.!
Clove : Zboczmy z tego tematu. Musimy teraz kogoś zabić.
Ja : Żeby przetrwać najpierw trzeba kogoś zabić...
Cato : Mądre słowa.
Wszyscy pobiegliśmy szukać kogoś kogo można zabić.
Clove : Chyba czas zabić tych kołków którzy dopiero dobiegli do Rogu Obfitości.?
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
Nagle naszym oczom ukazała się Liszka.!
Ja : Ona żyję.?!

czwartek, 8 listopada 2012

Rozdział 21

Zostało 39 sek.
Nie wiem jaką trudność ma ta arena ale... pewnie ma. Z pierwszego punktu widzenia to , to wygląda jak ogromny plac zabaw. Już znam jedną trudność! Nigdy nie wiesz czy ktoś cie nie chcę zabić z daleka , jak arena jest baardzo szeroka i pełna zakamarków. Nie jesteśmy pojedynczo na cylindrach , lecz wszyscy zebrani w szklanym pomieszczeniu. Daleko z tyłu zauważam Róg Obfitości. Jest po za tak powiem "Placem zabaw"
Zostało 10 sek.
Ok. Jedziemy z koksem! Drrrr!!! Wszyscy ruszyli. Trudnością było również przecisnąć się przez trybutów. Biegłam 3. Przechodziliśmy przez ciasne rury , pomiędzy piętrami i mini labiryntami. Wszyscy się rozdzielili tylko ja , Cato i Clove byliśmy razem. Po ok. 5 min. dobiegliśmy jako pierwsi do Rogu Obfitości  wzięłam łuk , 3 kołczany ze strzałami , 6 noży , 4 plecaki i oszczep. Cato wziął miecz , 3 plecaki , 10 noży i 1 topór. Clove wzięła chyba ok. 20 noży , 4 plecaki i miecz.
Odbiegliśmy od Rogu Obfitości poszukując miejsca gdzie możemy się schować.
Clove : Poco nas cofnęli na kolejne Igrzyska.?
Cato : Nie wystarczą im jedne.?
Ja : Po za tym Igrzyska mogą być organizowane tylko raz w roku nie dwa.!
Nagle na mnie spadła szklana klatka.
Ja : Cato!!!Cato!!! Clove!!! Clove!!!
Krzyczałam z całych sił lecz oni nawet się nie obejrzeli.
Rue : Czemu pozwoliłaś mi umrzeć.?
Pokazała się Rue. Niebyła smutna ani też wesoła.
Ja : Przepraszam biegłam jak mogłam za to dla ciebie zabiłam Marvela.
Rue spojrzała w dół i westchnęła.
Rue : Spokojnie wierze ci i szanuję że postarałaś się. Jestem twoim przewodnikiem na Igrzyskach. Każdy takiego dostanie. To jest osoba która jest najbliższa twojemu serc ale nie żyje...Ta arena to nie ustające złudzenia. Nie daj się zwieść.!
Ja : Skąd to wiesz.?
Rue : Na 1 Igrzyskach była wiadomość że przy każdych Igrzyskach gdzie jest liczba 4 są organizowane podwójne Igrzyska.
Ja : A skąd wiesz że ta arena to same złudzenia.?
Rue : Wymieniali na Igrzyskach jakie to będą areny.
Ja : Ahaa...Czyli ty też jesteś złudzeniem.?
Rue : Tak jakby...

Rozdział 20

Miałam zablokowane ręce , więc nie mogłam go zabić nożem. O! Mam wolną rękę.! Wzięłam nóż do ręki i dźgnęłam go nożem w brzuch. Upadł na ziemię i umierał powoli w potwornym tańcu. Po około 5 minutach był wybuch armatni , który świadczył o śmierci Marvela. Popatrzyłam z żalem na Cato...czekaj! Na szczęście Marvel był taki ślepy że nie przekuł pleców tylko ramię. Ale i tak Cato jest nie przytomny i leży w kałuży krwi. Położyłam głowę Cato na swoich kolanach i odgarnęłam mu z twarzy kosmyk włosów.
Ja : Oh Cato to przeze mnie!
Wiem , że nie umarł ale może... Wyciągam wodę utlenioną i przemywam mu ramię. Cato aż cały się wzdryga ale nie budzi. Szukam w torbie bandaża , by owinąć ją wokół ramienia Cato. Wyciągam bandaż z torby i owijam ramię Cato. No dobra mniej więcej zrobione. Jeszcze tylko zanieść Cato do naszego starego obozowiska. Nagle nad Marvelem pojawił się poduszkowiec i go zabrał. Patrzę jak ciało Marvela leci w górę. Przez chwilę było mi smutno...ale od razu pomyślałam o Cato nie będę sobie zawracać głowy palantem.!
Ja : Cato...
Nagle widzę jak Cato lekko mruga oczami...
Ja : Boże Cato.!!
Od razu uścisnęłam Cato i pocałowałam go.
Cato : Wybaczyłaś mi.?
Ja : Nie umiem się z tobą długo kłócić.
Nie mogłam się napatrzeć na Cato. Cieszę się niezmiernie patrząc w jego niebieskie oczy...
Cato : Ile jest osób.?
Yyy...Ja , Clove , Cato i...chłopak z 7... Zaraz się zacznie finał...
Ja : cztery osoby.
Cato : Finał.!
Nagle arena się przekształciła w wielki jakby...plac zabaw...i igrzyska jakby zaczęły się od nowa.
Nowi uczestnicy...Oczywiście ja , Cato , Clove  i chłopak z 7 został. I teraz cały koszmar igrzysk zaczyna się od początku...

wtorek, 6 listopada 2012

Rozdział 19

Chyba czas przeprosić Cato i znaleźć palanta. Czyli Marvela. Jak go znajdę nie ręczę za siebie! Zabije go i żeby go to baardzo bolało zabije go bardzo wolno. Żeby wrzeszczał.! Żądam krwi niech Marvel się wykrwawi za wszystkie czasy.! Chociaż tak pomszczę śmierć Riri. To znaczy Rue. Ach Riri...Jak by tu bez niej przeżyła. Muszę wygrać dla niej igrzyska. Dla Rue i Riri. Riri była prawie identyczna. Znaczy pod względem charakteru , a pod względem wyglądu nie. Miała blond włosy najczęściej związane w dwa warkocze brązowe oczy.
Dobra muszę przestać o tym myśleć , bo mi się płakać chcę...
Co dziś zjeść.? Zaglądam do jedzenia i patrze , że nic niema.
Ja : Jedzenie spadnij z nieba.!
Po ok. 5 min. czekani zjawił się spadochronik z 5 małymi bułeczkami. Moja mentorka mówił żebym zawsze wzywała to co chcę i tego dostanę. Tak jak teraz. 
Moimi myślami nagle zapanował Cato. Przeprosić go czy nie.? Już za dużo przepraszałam. Teraz niech on zrobi pierwszy krok , bo to w końcu on się całował z Clove a nie ja! Jak mnie nie przeprosi nie dostanie bułeczek! Muszę coś wezwać.
Ja : Masło i szynka spadajcie z nieba.!
Prawie w tym samym momencie masło i szynka spadły z nieba. Oczywiście w spadochroniku. Ach...przypomina mi się mój dom...Szynka z dystryktu 1 i masło również z 1. Bułki z 3 , ale i tak pyszne. 
Podnoszę nagle głowę i widzę Cato który trzyma sobie nóż przy szyi.
Cato : No tak długo cię szukałem. Przepraszam , chociaż wiem że za dużo nie zdziałam. Wiem że to co zrobiłem na prawdę przekracza granicę. Zaraz popełnię samobójstwo. Tak wiem to szalone. Ale przed śmiercią chcę zrobić jedno. Pocałować cię ten ostatni raz w życiu!
Bez zastanowienia podchodzę do niego i całuję go w usta. Jak ja za tym tęskniłam.! Nie umiem się z Cato długo kłócić. Nagle widzę po chwili jak Cato zsuwa się na ziemię i upada na kolana z wbitym oszczepem w plecy.!! 
Ja : Marvel debilu zabije cię obiecuję.!!!
Podchodzę do Marvela a on zamiast uciekać staje , przyciąga mnie do siebie i całuje w usta...

poniedziałek, 5 listopada 2012

Rozdział 18

Obudziłam się raniutko. Wiem że ani Katniss ani Peeta nie wstają tak wcześnie. Ciężko się podnoszę biorę łuk i idę szukać. Poczekaj Glimmer nic już długo nie jadłaś. Jesteś za słaba. Zjem po drodze. Biorę sobie kanapkę i szukam najpierw Peety. Choć jak znajdę Peetę to i Katniss.? Nagle słyszę jak Katniss i Peetę.
Katniss : Peeta twoja noga już wygląda o wiele lepiej!
Peeta : Prawię nie czuję bólu.! Twoje czoło też wygląda nieźle.!
Katniss : Możemy wygrać.! Jeszcze pewnie wygra Cato.
Ja : O gruchacie tu sobie.?
Katniss i Peeta wyglądali na potwornie przerażonych. Jakby dosłownie ducha zobaczyli.!
Peeta : Mam nóż.
Ze śmiechu aż się zgięłam w pół.
Ja : Och...Jakie to wzruszające.! Para kochanków zaraz razem umrze.! Ty Peeta się tak nie chwal tym nożem bo mam takich z sześć! Więc uważaj co gadasz!
Wycelowałam najpierw w Katniss. Naprężyłam cięciwę i...Peeta się obronił własnym ciałem.! Trafiłam Peetę! I tak dobrze! Uśmiechnęłam się do Katniss a ona cała drżąca tylko patrzyła na mnie swoimi wielkimi ślepiskami.
Katniss : Jak Peeta nie żyję to mnie też możesz zabić.
Bez namysłu strzeliłam w Katniss , potem tylko dwa wybuchy armatni. Pobiegłam do Marvela i Rue. Już wstali pewnie obudził ich wybuch armatni.
Rue : Wiesz kto zginął.?
Ja : Tak bo nawet sama ich zabiłam. Katniss i Peeta.
Marvel : Serio! Gratulacje.!
Przytulił mnie a ja się tylko cieszyłam z tego że ich zabiłam. Praktycznie to zabiłam wiele trybutów ale Katniss i Peeta ulubienicy całego Panem a zabiła ich Glimmer. Chodź z drugiej strony mogę ponieść konsenkwencję.
Chodź przecież to Igrzyska! To dziwne nawet razu nie zatęskniłam za mamą i...tata. Lecz za nim to nigdy nie tęsknię. Kto by tęsknił za ojcem który jak nie strzelisz celnie albo zrobisz najmniejszy błąd leje cię paskiem od spodni i to tą stroną gdzie jest zapinka , a żeby tego było mało jest cały czas pijany.! Jak wchodzi do domu najpierw pożera kiełbasę szlaja się od konta do konta biga w kółko i potem wrzeszczy że ma kolkę. Nie do zniesienia! Tylko mama mnie kocha. Wiem że teraz jest ze mnie dumna.! Jeśli mam być szczera to prócz z mamą najbardziej jestem związana ze swoją jedenastoletnią kuzynką Riri. Ona też ogląda Igrzyska tak naprawdę robię to dla niej. Mieszkamy daleko od siebie bo mieszka w dziesiątym dystrykcie a ja w pierwszym. Jak wiadomo dziesiąty dystrykt to najbiedniejszy dystrykt ze wszystkich.! Dlatego jak wygram pieniądze i żywność oddam jej. Mi i tak ta nagroda nie jest potrzebna. Nagle z rozmyśleń budzi mnie Marvel.
Marvel : Idę z Rue na polowanie.
Ja : Ok idźcie.
Nagle patrzę że Rue nie ma żadnej broni.
Ja : O Rue! Proszę.
Daje jej do ręki sześć noży a ona uśmiecha się w podziękowaniu.
Kiedy oni idą ja zjadam kanapkę której nie zjadłam jak polowałam na Katniss i Peetę.
 Gdzieś z godzinę po odejściu Marvela i Rue słyszę przerażający krzyk który paraliżuje mnie do tego stopnia że za pewne mam minę jak Katniss. Odruchem moim jako łowcy jest na szczęście pognanie w stronę usłyszanego dźwięku. Przetłaczam się przez krzaki krzycząc nie opętanie przez krzaki :-"Rue , Rue.!!"
Rue : Glimmer!!!
Biegnę cała zadyszana ale zrobię wszystko by uratować Rue. Lecz nadal słyszę że jest bardzo daleko. Wybuch armatni.
Marvel : Hahahaha!!!!!!
Ja : Marvel nie ważne gdzie jesteś poderżnę ci gardło jak nic.!!!
Cała zapłakana marze by te Igrzyska dobiegły końca. Chyba czuje się co czuł Cato gdy (niby) zginęła Clove. Już wiem czemu ją pocałował. Jest dla niego jak siostra. Tak jak dla mnie Rue ze względu na Riri...
Zastępowała mi ją na Igrzyskach... Nie zrobiłam nic by ją uratować... Wiem jak Cato się czuł gdybym teraz zobaczyła Rue też bym ją wycałowała...

niedziela, 4 listopada 2012

Rozdział 17

Mniej więcej 5 min. po skończeniu rozmowy zauważyłam idącego Marvela.
Marvel : Hej.! Catuś cię opuścił.? A nie mówiłem że to idiota.
Poczułam ukłucie w żołądku i ledwo przełykałam ślinę. Ledwo wybukałam jedno słowo :-Ttaak...
Naglę Marvel spojrzał się za moje plecy gdzie ukryta była Rue.
Marvel : A to kto.?
Ja : Nie waż się jej dotknąć.!
Marvel : Dobra , dobra spokojnie...Po za tym po co mnie wezwałaś.?
Ja : Nie obronię siebie i Rue a ty byś chociaż mi pomógł.
Bum! Bum! 2 wybuchy armatni. Chyba Clove i Cato wybitnie się bawią.
Ja : Wiesz że Clove żyje.?
Marvel : Wiem. A z jakiego powodu Cato cię opuścił.?
Ja : To ja go opuściłam.
Marvel : Po co.?
Ja : Całował się z Clove.
Po minie Marvela widać było smutek , odrętwienie i zazdrość.
Zauważyłam że się zaczyna ściemniać i po za tym Rue się zaczęła nudzić.
Ja : Chodźmy spać.
Rue : Świetny pomysł. Jestem taka zmęczona.
Rue momentalnie położyła głowę na trawie i usadowiła się w wygodnej pozycji.
Nagle usłyszałam głos organizatorów :-Zdecydowaliśmy zawiesić prawo jednego zwycięscy! Będziemy hojnymi organizatorami i podarujemy wam przyjemność aż trzech zwycięzców.! Pamiętajcie! Zostało was tylko 9.! Szczęśliwych głodowych igrzysk.
Po tym głosie w magnetofonie ucieszyłam się niezmiernie. Nie dlatego , że mogę przeżyć ja Cato i Marvel tylko ja Rue i Marvel. Jestem tak wściekła na Cato , że nawet nie chcę żeby przeżył. Postanawiam wyeliminować konkurencję. Dobra Glimmer się skończyła jutro o świcie wyruszam by zabić Katniss Everdeen. Nic mnie to nie obchodzi że będę miała wrogów. Z Cato i Clove rozprawie się potem. Na rozgrzewkę biorę ją. No i jeszcze Peetę. Peetę prosto zabiję. Katniss z resztą też. Niema łuku. Tylko nóż , który zdobyła przy Rogu Obfitości. Praktycznie to Clove w nią próbowała strzelić a ona osłoniła się plecakiem.
Nagle moim oczom ukazała się flaga Kapitolu. Dziś zginęła para z 4. To wszystko. Zostało nas 7. Minus Katniss i Peeta to 5...
Koniec dnia piątego.
A teraz taki mały upominek : http://www.youtube.com/watch?v=TQYtXnoKiW4 Link to tralire "W Pierścieniu  Ognia"

czwartek, 1 listopada 2012

Rozdział 16

Extra...Teraz bez Cato jestem żywym posiłkiem dla trybutów. Ja go szukałam po lesie a on za moimi plecami się całował z Clove... już Cato nie ma wytłumaczenia. Naglę na drzewie widzę Rue.
Ja : Hej Rue! Spokojnie nic ci nie zrobię.!
Puszczam łuk by Rue chociaż trochę mniej się mnie bała. Rue powali zaczęła schodzić po drzewie bacznie się mi przyglądając. Rue wreszcie zeszła z drzewa. Powoli się do niej zbliżałam.
Ja : Spokojnie.
Rue wyszła zza drzewa i uśmiechnęła się do mnie a ja jej odwzajemniłam.
Ja : Jesteś głodna.?
Rue : Nie. Niedawno jadłam.
Szłyśmy z 30 min. rozmawiając tylko o tym co nam się przytrafiło na Igrzyskach. Choć Rue na razie nie za dużo się stało. A dla mnie to prawdziwe Igrzyska Śmierci. Wreszcie doszłyśmy w ustalone miejsce.
Rue : A co z Cato.?
Naglę poczułam ukłucie w żołądku. Myśl o Cato...
Ja : Zemną i z Cato koniec...
Kiedy to mówiłam  łza mi się w oku zakręciła.
Rue : Czemu.?
Na myśl o tym nie powstrzymałam emocji. Zaczęłam płakać , ale nie mocno tylko lekko.
Ja : Bo...On się całował z Clove...
Rue przez parę sekund przypominała mi Cato. Zapadła cisza. Obawiam się że sama nie wyżywię Rue i siebie. No może wyżywić wyżywię ale nie ochronię. Ledwo chroniłam samą siebie. Pewnie będę musiała być z Marvelem. Tylko po tym jak mu strzeliłam w nogę to...nie prosto będzie go przeprosić. Lecz muszę.
Ja : Rue poczekaj tu chwilkę ja tylko zadzwonię.
Weszłam w listę kontaktów i zadzwoniłam do Marvela.
Marvel : Czego Glimmer.?!
Ja : Przepraszam za tamto.
Marvel : No dobra wybaczam ci.
Łał prosto poszło...
Marvel : Gdzie jesteś.?
Ja : Ok. 1 kilometra od jeziora i obok Rogu Obfitości.
Zakończyłam rozmowę i podeszłam do Rue.
Rue : Z kim rozmawiałaś.?
Ja : Z chłopakiem z mojego dystryktu...
Rue : Zaraz tu przyjdzie.?
Ja : Tak.