Jakim cudem.?! Przecież Marvel ją zabił! Udawała że nie żyje.?Ale był wybuch armatni...ta sprawa zostaje zamknięta nieważne jak przeżyła. Musi zginąć.
Clove : Ten jest słaby!
Cato momentalnie zabija chłopaka z...nie wiem jakiego dystryktu.
Liszka : Zabraliście się razem na polowanie.?!
Clove wycelowała w Liszkę nożem , a ja strzeliłam w nią z łuku ale nasze siły poszły na marne ponieważ Liszka jest za sprytna by ją tak łatwo zabić.
Liszka : Nie uda wam się mnie zabić.! Za to ja już mam plan jak zabić was!
Odbiegła.
Cato : Nic nam nie zrobi...Chyba.
Wiem że jej spryt przeważa nawet naszą siłę. Na szczęście ona jest jedna a nas jest trzech.
Clove : Glimmer.?
Clove: Chyba się trochę zaprzyjaźniłyśmy.?
Ja : To prawda...
Cato : Patrzcie.!
Cato pokazywał na dużą rurę.
Clove : Ale możliwe że ktoś tam jest.
Ja : Ale warto spróbować.
Nagle momentalnie zrobiło się ciemno. Clove i Cato zaczęli biec a ja razem z nimi lecz nagle...
Cato : Glimmer...już się robi ciemno...więc mogę cię zabić...
Clove : Dalej Cato.!!
Ukryłam głowę w dłoniach. No przecież to złudzenie!!
Clove : Dalej Cato!!
Ja : Aaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!
Teraz na prawdę poczułam ból...straciłam poczucie równowagi i upadłam na ziemię. Budzę się po około 10 min. Widzę piękne różowe motylki.
Ja : Boże jakie piękne! Aaaa!!!
To chyba nie są motylki biegnę przez arenę. Wydaje mi się że biegnę już godzinę ale nadal czuję kłucie połączone z bólem. Glimmer nie poddaj się.!
Ja : Aaaaa.!
Nagle zaczynam powoli widzieć... To nie motylki...to nie osy gończe...to coś pomiędzy mgłą , a jakąś mazią. Dziura!! Wpadam do dziury maź pędzi dalej próbuję parę prób na marne...
Ja : Aaaaaa!!
Śmierć jest blisko. Całą arenę opętał krzyk...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz