Extra...Teraz bez Cato jestem żywym posiłkiem dla trybutów. Ja go szukałam po lesie a on za moimi plecami się całował z Clove... już Cato nie ma wytłumaczenia. Naglę na drzewie widzę Rue.
Ja : Hej Rue! Spokojnie nic ci nie zrobię.!
Puszczam łuk by Rue chociaż trochę mniej się mnie bała. Rue powali zaczęła schodzić po drzewie bacznie się mi przyglądając. Rue wreszcie zeszła z drzewa. Powoli się do niej zbliżałam.
Ja : Spokojnie.
Rue wyszła zza drzewa i uśmiechnęła się do mnie a ja jej odwzajemniłam.
Ja : Jesteś głodna.?
Rue : Nie. Niedawno jadłam.
Szłyśmy z 30 min. rozmawiając tylko o tym co nam się przytrafiło na Igrzyskach. Choć Rue na razie nie za dużo się stało. A dla mnie to prawdziwe Igrzyska Śmierci. Wreszcie doszłyśmy w ustalone miejsce.
Rue : A co z Cato.?
Naglę poczułam ukłucie w żołądku. Myśl o Cato...
Ja : Zemną i z Cato koniec...
Kiedy to mówiłam łza mi się w oku zakręciła.
Rue : Czemu.?
Na myśl o tym nie powstrzymałam emocji. Zaczęłam płakać , ale nie mocno tylko lekko.
Ja : Bo...On się całował z Clove...
Rue przez parę sekund przypominała mi Cato. Zapadła cisza. Obawiam się że sama nie wyżywię Rue i siebie. No może wyżywić wyżywię ale nie ochronię. Ledwo chroniłam samą siebie. Pewnie będę musiała być z Marvelem. Tylko po tym jak mu strzeliłam w nogę to...nie prosto będzie go przeprosić. Lecz muszę.
Ja : Rue poczekaj tu chwilkę ja tylko zadzwonię.
Weszłam w listę kontaktów i zadzwoniłam do Marvela.
Marvel : Czego Glimmer.?!
Ja : Przepraszam za tamto.
Marvel : No dobra wybaczam ci.
Łał prosto poszło...
Marvel : Gdzie jesteś.?
Ja : Ok. 1 kilometra od jeziora i obok Rogu Obfitości.
Zakończyłam rozmowę i podeszłam do Rue.
Rue : Z kim rozmawiałaś.?
Ja : Z chłopakiem z mojego dystryktu...
Rue : Zaraz tu przyjdzie.?
Ja : Tak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz