poniedziałek, 26 listopada 2012

Rozdział 27

Organizatorzy : I na wpół żywa Glimmer...brawa...
Słyszałam co mówią organizatorzy  ale nie widziałam ich. Raczej niczego nie widziałam. Przestała już mi się od czepiać skóra od ciała ale nadal potwornie boli.
30 min. później.
Jesteśmy na pokładzie poduszkowca który zawiezie mnie , Cato i Clove do naszych dystryktów...O Jezu! Muszę się pożegnać z Cato! I z Clove. Wstałam z łóżka i szukam Cato. 
Ja : Cato!
Przytuliłam się do niego z całej siły.
Cato : Hej!
Odgarnął mi włosy z czoło i uśmiechnął się szeroko.
Cato : Już czujesz się lepiej.?
Patrzę na swoje nogi i ręce są zszyte.
Ja : Tak ale nadal boli...a...gdzie jest Clove.?
Cato spojrzał w dół i westchnął.
Cato : W innym poduszkowcu. Leci do Kapitolu.
Co jej tam będą robić.? I poco.? Może złamała jakieś zasady.? Choć niby jakie...Tam niema żadnych zasad. Tylko jedna. Może być jeden zwycięzca. A jest 3...
Ja : Ile już lecimy.?
Cato : 2 godz.
Zauważam że za Cato jest okno. Patrze przez nie i widzę Dystrykt 1. Trzeba się pożegnać...
Ja : Jesteśmy w 1 Dystrykcie...
Cato spojrzał w dół i chyba łza zakręciła się w okół oka. Z resztą mi też.
Cato : Nigdy cię nie zapomnę Glimmer...
Ja : Ja ciebie też...kocham cię...
Usiadłam bliżej Cato i pocałowałam go w usta.
Jakiś facet przerywa nam i woła mnie abym wysiadała. Ostatni raz patrzę Cato w oczy i posyłam mu całusa na pożegnanie.
Jakiś facet : Ty też.
Cato też idzie.? Razem ze mną.?
Cato : Ja też.?
Jakiś facet : Tak.
Cato podchodzi do mnie i łapie mnie za rękę.
Ja : Gdzie mieszkasz.?
Dziwnie zabrzmiało to pytanie bo wiem dość dużo o Cato a pytam go gdzie mieszka.
Cato : Na samym początku Dystryktu 2.
Ja : A ja na końcówce 1.!
To mieszkam obok Cato! Moje serce zabiło tak mocno że aż mną wstrząsło.! Nie muszę się żegnać z Cato.! Nagle jakiś facet przerywa moje rozmyślenie i woła.
Jakiś facet : Lądujemy.!!
Piach zaczął mi wchodzić do oczu. Przetarłam oczy i zobaczyłam moją mamę i tatę. Z podobieństwa zobaczyłam również mamę i tatę Cato. Mój tata co dziwne , był rozpromieniony a mam wściekła.
Ja : To co.? Spotkamy się dziś wieczorem w lesie.? Może być nad rzeką.?
Cato : Jasne.
Nasze ręce się odczepiły od siebie i oby dwoje pobiegliśmy do naszych rodziców. Pobiegłam do mamy i taty , ale moja mama zamiast mnie przytulić czy coś złapała mnie żelaznym uściskiem za rękę i władowała z hukiem do samochodu.
Mama : Co ty sobie wyobrażasz.?!
Nie wiedziałam kompletnie o co jej chodzi. Co ja zrobiłam.? Jest wściekła że wygrałam Igrzyska.?
Mama : Flirtujesz sobie z nim.?! To Igrzyska!!! A ty tu się całujesz z tym blondynem!!! Mógł cię zabić.!! O mały włos nie zginęłaś przez niego.!!! W domu dostaniesz lanie!!! Zabraniam ci się z nim spotykać.!! Koniec tego od dziś skupiasz się na treningu i nauce. Nie na nim!!!



czwartek, 15 listopada 2012

Rozdział 26

Przeszliśmy na inną stronę , która wydawała się najlepsza...Choć pewnie tak naprawdę jedna z najgorszych...
Cato : Dasz radę biec.?
Ja : Raczej nie. Skóra mi się odczepia od ciała...Aaaaaaa.!!!!!!
W tym samym momencie skóra odczepiła mi się od nogi...Zaczęło potwornie szczypać i żeby mi pogorszyć dosolili mi. Dosłownie. Z nieba zaczęła padać sól.!
Ja : Aaaaaaaaaa!!!!!!!
Nie ukrywam że Cato też krzyczał ale mniej bo tylko miał mały kawałek oderwanego a ja miałam połowę ręki i nogi.!
Ja : Aaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!
Cato zaczął biec a ja bez przerwy  krzyczałam ból był nawet mniejszy niż wtedy gdy Thresh mnie złapał. Już nie mogę wytrzymać...Aaaaaaaaa!!!!!!! Wolę umrzeć.!!!!!!
Ja : Cato zabij mnie błagam.!!!!!!
Cato : Nie! I nie zamierzam!! Wiem że przeżyjesz.!! Dasz radę.!!
Organizatorzy : Została was czwórka!!!!!! Jeszcze tylko jeden zginie i po sprawie.!!!!
Ja : Niech to będę ja!!! Błagam!!!
Cato : Mało brakuje! Nie odpuszczę.!!
Ja : Patrz Cato zabij ją.!
Cato bierze nóż i rzuca w Liszke.
Liszka : Fuuuu!! Glimmer wyglądasz strasznie..! Ty Cato też teraz nie piękny.! Hahaha!!!
Z tym racja , nie jestem ładna , szczęśliwa i uśmiechnięta jak zawsze , tylko ponura , nie uśmiechnięta , brzydka...i jeszcze długo wymieniać.
Ja : Aaaaaaaaaa!!
Cały czas soliło mi rany , krew się lała , a Liszka się śmiała.
Ja : Cato weź  łuk. Aaaaaaaaaa!!! Zabij mnie Cato...
Cato : Nie... Ciebie nie... Liszkę tak.!!
Cato wziął miecz i pobiegł zemną na plecach by zabić Liszkę. Jaki on kochany...Dobrze , że go mam bo bym już dawno nie żyła...a ta myśl mi się w ogóle nie podoba.
Buh!! Wybuch armatni!!
Organizatorzy : Oto zwycięzcy 74 i 75 Igrzysk Głodowych!! Brawa dla Cato i Clove.!!

środa, 14 listopada 2012

Rozdział 24

Wrzeszczę bezwładnie. Na nic. Próbuję się wygrzebywać z dziury ale nic to nie daje.
Ja : Cato!! Cato!!
Ale Cato pewnie też coś atakuje i jestem daleko od niego...Mgła co raz bliżej. wskakuję na skarpę , łapie się ręką za jakiś wystający patyk ze ściany dziury i wciągam się do góry. Uciekam ile sił w nogach ale mgła wydaje się być bardzo szybka.
Rue : Uciekaj!!! To nie złudzenie!!!
Nagle słyszę przeraźliwe krzyki trybutów i wystrzały armatni jeden po drugim. Nagle poczułam potworne ukłucie na ciele i przyśpieszyłam.
Chłopak z 10 : Aaaaaaaa!!!!!
Za mną przebiegł przez mgłę chłopak z 10. Idiota...
Cato : Glimmer!!!
Słyszę krzyki Cato , ale nie zwracam uwagi na to , bo najmniejsze zwolnienie może mnie zabić. Strzelał z łuku do nie znanej mi osoby i biegnę dalej. Nie wierzę w to że przeżyję.
Organizatorzy : Hahaha!! Jak widzicie zgotowaliśmy wam niezłą śmierć!! Nikt nie przeżyje...Może tylko najsilniejsi i najsprytniejsi.!
Wiedziałam że chodzi o Cato i Liszkę. Nie o mnie. Zgotowali mi najgorszy los...Czemu.?!
Z nieba zaczął lać dziwny deszcz. To krew czy co.? Zauważam że mgły już niema. Poszła poszukać innej ofiary. Wsiu!
Cato : Clove mgła!!!!
Słyszę wykrzykującego Cato. To chyba najgorsze Igrzyska o których słyszałam! Mgła , deszcz krwi , złudzenia...i po za tym...czemu mam taką dziwną skórę.?
Clove : Cato!!! Nie zatrzymuj się.!!!
Wybuch armatni. Ale co się dzieje z moją skórą.? Aaaaa! Zaczęła mi się odrywać skóra. Ale biec musiałam. Biegnę ok. 10 min. i stykam się z Cato.
Cato : Glimmer co ci się stało.?
Ja : Biegnij a nie stoisz.! Biegnij!!
Wiem , że to co powiedziałam nie było miłe ale lepsze niż " Postójmy sobie , pogadajmy... nieważne. Zginiemy!"

wtorek, 13 listopada 2012

Rozdział 23

Jakim cudem.?! Przecież Marvel ją zabił! Udawała że nie żyje.?Ale był wybuch armatni...ta sprawa zostaje zamknięta nieważne jak przeżyła. Musi zginąć.
Clove : Ten jest słaby!
Cato momentalnie zabija chłopaka z...nie wiem jakiego dystryktu.
Liszka : Zabraliście się razem na polowanie.?!
Clove wycelowała w Liszkę nożem , a ja strzeliłam w nią z łuku ale nasze siły poszły na marne ponieważ Liszka jest za sprytna by ją tak łatwo zabić.
Liszka : Nie uda wam się mnie zabić.! Za to ja już mam plan jak zabić was!
Odbiegła.
Cato : Nic nam nie zrobi...Chyba.
Wiem że jej spryt przeważa nawet naszą siłę. Na szczęście ona jest jedna a nas jest trzech.
Clove : Glimmer.?
Clove: Chyba się trochę zaprzyjaźniłyśmy.?
Ja : To prawda...
Cato : Patrzcie.!
Cato pokazywał na dużą rurę.
Clove : Ale możliwe że ktoś tam jest.
 Ja : Ale warto spróbować.
Nagle momentalnie zrobiło się ciemno. Clove i Cato zaczęli biec a ja razem z nimi lecz nagle...
Cato : Glimmer...już się robi ciemno...więc mogę cię zabić...
Clove : Dalej Cato.!!
Ukryłam głowę w dłoniach. No przecież to złudzenie!!
Clove : Dalej Cato!!
Ja : Aaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!
Teraz na prawdę poczułam ból...straciłam poczucie równowagi i upadłam na ziemię. Budzę się po około 10 min. Widzę piękne różowe motylki.
Ja : Boże jakie piękne! Aaaa!!!
To chyba nie są motylki biegnę przez arenę. Wydaje mi się że biegnę już godzinę ale nadal czuję kłucie połączone z bólem. Glimmer nie poddaj się.!
Ja : Aaaaa.!
Nagle zaczynam powoli widzieć... To nie motylki...to nie osy gończe...to coś pomiędzy mgłą , a jakąś mazią. Dziura!! Wpadam do dziury maź pędzi dalej próbuję parę prób na marne...
Ja : Aaaaaa!!
Śmierć jest blisko. Całą arenę opętał krzyk...


piątek, 9 listopada 2012

Rozdział 22

Rue : Czas cię wypuścić z tej "klatki"
Chyba słyszała jak na to mówię klatka... Rozejrzałam się po arenie i nie widzę nigdzie Clove i Cato. Chyba sama będę musiała przeżyć te Igrzyska...albo raczej wytrzymać na tych Igrzyskach. Przeżyć to raczej nie przeżyje ale chcę spróbować. Tylko spróbować. Widzę Clove i Cato! Biegnę z całych sił w stronę Cato i Clove , lecz natykam się na wielki nie wyraźny labirynt który jakby pojawił się tuż przed moimi stopami , a tak to go nie było. Wiedziałam że to złudzenie , więc popatrzałam trochę na dziwny labirynt i pognałam przed siebie. Ale nie organizatorzy nie odpuszczali mi musiałam przeżyć w ciągu ok. 30 min. dwa koszmary! Zabrzmiały przeraźliwe krzyki ale wiedziałam że nie mogą mnie zwieść. Biegłam dalej. Naglę przed oczami ukazuje mi się Cato leżącego w kałuży krwi. To już nie był zwid. To była prawda...
Ja : Cato!!! Kto to był?!! Co oni co zrobili.?!!
Te pytania były bez sensowne , ponieważ nie usłyszałam odpowiedzi... to zabrzmi dziwnie ale chyba już niema sensu być na Igrzyskach bez Cato. Bez niego i tak nie przeżyje więc wolę to mieć za sobą. Wyciągam nóż ze swojego paska w którym trzymam noże. Biorę do ręki i przykładam do szyi.
Cato : Glimmer!!
Rzucam nóż na ziemię i próbuje ogarnąć czy te słowa nie brzęczą mi w głowie czy to jednak Cato. Trudno mi to ocenić , bo nic nie widzę prócz Cato leżącego w kałuży krwi.
Cato : Glimmer!! Nie!!
Nagle mój wzrok zaczyna nabierać ostrości.
Cato : Glimmer jesteś cała.?
Moim oczom ukazuje się Cato.
Ja : Chyba tak...Tylko kręci mi się w głowię.
Clove zaczyna przewracać oczami.
Clove : To Igrzyska! Hallo! Chyba nie widzicie świata po za sobą.!! Zauważyliście , że zaczęły się Igrzyska.?
Ja : Clove ma racje teraz nie chodzi o nas. Teraz musimy przeżyć , bo inaczej następne spotkanie na drugim świecie.
Cato pokiwał głową.
Cato : Jakich macie przewodników.?
Ja : Rue.
Clove : Marvela.
Cato : Ja nie mam nikogo...
Ja : Jak to nikogo.?
Cato : No tak.!
Clove : Zboczmy z tego tematu. Musimy teraz kogoś zabić.
Ja : Żeby przetrwać najpierw trzeba kogoś zabić...
Cato : Mądre słowa.
Wszyscy pobiegliśmy szukać kogoś kogo można zabić.
Clove : Chyba czas zabić tych kołków którzy dopiero dobiegli do Rogu Obfitości.?
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
Nagle naszym oczom ukazała się Liszka.!
Ja : Ona żyję.?!

czwartek, 8 listopada 2012

Rozdział 21

Zostało 39 sek.
Nie wiem jaką trudność ma ta arena ale... pewnie ma. Z pierwszego punktu widzenia to , to wygląda jak ogromny plac zabaw. Już znam jedną trudność! Nigdy nie wiesz czy ktoś cie nie chcę zabić z daleka , jak arena jest baardzo szeroka i pełna zakamarków. Nie jesteśmy pojedynczo na cylindrach , lecz wszyscy zebrani w szklanym pomieszczeniu. Daleko z tyłu zauważam Róg Obfitości. Jest po za tak powiem "Placem zabaw"
Zostało 10 sek.
Ok. Jedziemy z koksem! Drrrr!!! Wszyscy ruszyli. Trudnością było również przecisnąć się przez trybutów. Biegłam 3. Przechodziliśmy przez ciasne rury , pomiędzy piętrami i mini labiryntami. Wszyscy się rozdzielili tylko ja , Cato i Clove byliśmy razem. Po ok. 5 min. dobiegliśmy jako pierwsi do Rogu Obfitości  wzięłam łuk , 3 kołczany ze strzałami , 6 noży , 4 plecaki i oszczep. Cato wziął miecz , 3 plecaki , 10 noży i 1 topór. Clove wzięła chyba ok. 20 noży , 4 plecaki i miecz.
Odbiegliśmy od Rogu Obfitości poszukując miejsca gdzie możemy się schować.
Clove : Poco nas cofnęli na kolejne Igrzyska.?
Cato : Nie wystarczą im jedne.?
Ja : Po za tym Igrzyska mogą być organizowane tylko raz w roku nie dwa.!
Nagle na mnie spadła szklana klatka.
Ja : Cato!!!Cato!!! Clove!!! Clove!!!
Krzyczałam z całych sił lecz oni nawet się nie obejrzeli.
Rue : Czemu pozwoliłaś mi umrzeć.?
Pokazała się Rue. Niebyła smutna ani też wesoła.
Ja : Przepraszam biegłam jak mogłam za to dla ciebie zabiłam Marvela.
Rue spojrzała w dół i westchnęła.
Rue : Spokojnie wierze ci i szanuję że postarałaś się. Jestem twoim przewodnikiem na Igrzyskach. Każdy takiego dostanie. To jest osoba która jest najbliższa twojemu serc ale nie żyje...Ta arena to nie ustające złudzenia. Nie daj się zwieść.!
Ja : Skąd to wiesz.?
Rue : Na 1 Igrzyskach była wiadomość że przy każdych Igrzyskach gdzie jest liczba 4 są organizowane podwójne Igrzyska.
Ja : A skąd wiesz że ta arena to same złudzenia.?
Rue : Wymieniali na Igrzyskach jakie to będą areny.
Ja : Ahaa...Czyli ty też jesteś złudzeniem.?
Rue : Tak jakby...

Rozdział 20

Miałam zablokowane ręce , więc nie mogłam go zabić nożem. O! Mam wolną rękę.! Wzięłam nóż do ręki i dźgnęłam go nożem w brzuch. Upadł na ziemię i umierał powoli w potwornym tańcu. Po około 5 minutach był wybuch armatni , który świadczył o śmierci Marvela. Popatrzyłam z żalem na Cato...czekaj! Na szczęście Marvel był taki ślepy że nie przekuł pleców tylko ramię. Ale i tak Cato jest nie przytomny i leży w kałuży krwi. Położyłam głowę Cato na swoich kolanach i odgarnęłam mu z twarzy kosmyk włosów.
Ja : Oh Cato to przeze mnie!
Wiem , że nie umarł ale może... Wyciągam wodę utlenioną i przemywam mu ramię. Cato aż cały się wzdryga ale nie budzi. Szukam w torbie bandaża , by owinąć ją wokół ramienia Cato. Wyciągam bandaż z torby i owijam ramię Cato. No dobra mniej więcej zrobione. Jeszcze tylko zanieść Cato do naszego starego obozowiska. Nagle nad Marvelem pojawił się poduszkowiec i go zabrał. Patrzę jak ciało Marvela leci w górę. Przez chwilę było mi smutno...ale od razu pomyślałam o Cato nie będę sobie zawracać głowy palantem.!
Ja : Cato...
Nagle widzę jak Cato lekko mruga oczami...
Ja : Boże Cato.!!
Od razu uścisnęłam Cato i pocałowałam go.
Cato : Wybaczyłaś mi.?
Ja : Nie umiem się z tobą długo kłócić.
Nie mogłam się napatrzeć na Cato. Cieszę się niezmiernie patrząc w jego niebieskie oczy...
Cato : Ile jest osób.?
Yyy...Ja , Clove , Cato i...chłopak z 7... Zaraz się zacznie finał...
Ja : cztery osoby.
Cato : Finał.!
Nagle arena się przekształciła w wielki jakby...plac zabaw...i igrzyska jakby zaczęły się od nowa.
Nowi uczestnicy...Oczywiście ja , Cato , Clove  i chłopak z 7 został. I teraz cały koszmar igrzysk zaczyna się od początku...

wtorek, 6 listopada 2012

Rozdział 19

Chyba czas przeprosić Cato i znaleźć palanta. Czyli Marvela. Jak go znajdę nie ręczę za siebie! Zabije go i żeby go to baardzo bolało zabije go bardzo wolno. Żeby wrzeszczał.! Żądam krwi niech Marvel się wykrwawi za wszystkie czasy.! Chociaż tak pomszczę śmierć Riri. To znaczy Rue. Ach Riri...Jak by tu bez niej przeżyła. Muszę wygrać dla niej igrzyska. Dla Rue i Riri. Riri była prawie identyczna. Znaczy pod względem charakteru , a pod względem wyglądu nie. Miała blond włosy najczęściej związane w dwa warkocze brązowe oczy.
Dobra muszę przestać o tym myśleć , bo mi się płakać chcę...
Co dziś zjeść.? Zaglądam do jedzenia i patrze , że nic niema.
Ja : Jedzenie spadnij z nieba.!
Po ok. 5 min. czekani zjawił się spadochronik z 5 małymi bułeczkami. Moja mentorka mówił żebym zawsze wzywała to co chcę i tego dostanę. Tak jak teraz. 
Moimi myślami nagle zapanował Cato. Przeprosić go czy nie.? Już za dużo przepraszałam. Teraz niech on zrobi pierwszy krok , bo to w końcu on się całował z Clove a nie ja! Jak mnie nie przeprosi nie dostanie bułeczek! Muszę coś wezwać.
Ja : Masło i szynka spadajcie z nieba.!
Prawie w tym samym momencie masło i szynka spadły z nieba. Oczywiście w spadochroniku. Ach...przypomina mi się mój dom...Szynka z dystryktu 1 i masło również z 1. Bułki z 3 , ale i tak pyszne. 
Podnoszę nagle głowę i widzę Cato który trzyma sobie nóż przy szyi.
Cato : No tak długo cię szukałem. Przepraszam , chociaż wiem że za dużo nie zdziałam. Wiem że to co zrobiłem na prawdę przekracza granicę. Zaraz popełnię samobójstwo. Tak wiem to szalone. Ale przed śmiercią chcę zrobić jedno. Pocałować cię ten ostatni raz w życiu!
Bez zastanowienia podchodzę do niego i całuję go w usta. Jak ja za tym tęskniłam.! Nie umiem się z Cato długo kłócić. Nagle widzę po chwili jak Cato zsuwa się na ziemię i upada na kolana z wbitym oszczepem w plecy.!! 
Ja : Marvel debilu zabije cię obiecuję.!!!
Podchodzę do Marvela a on zamiast uciekać staje , przyciąga mnie do siebie i całuje w usta...

poniedziałek, 5 listopada 2012

Rozdział 18

Obudziłam się raniutko. Wiem że ani Katniss ani Peeta nie wstają tak wcześnie. Ciężko się podnoszę biorę łuk i idę szukać. Poczekaj Glimmer nic już długo nie jadłaś. Jesteś za słaba. Zjem po drodze. Biorę sobie kanapkę i szukam najpierw Peety. Choć jak znajdę Peetę to i Katniss.? Nagle słyszę jak Katniss i Peetę.
Katniss : Peeta twoja noga już wygląda o wiele lepiej!
Peeta : Prawię nie czuję bólu.! Twoje czoło też wygląda nieźle.!
Katniss : Możemy wygrać.! Jeszcze pewnie wygra Cato.
Ja : O gruchacie tu sobie.?
Katniss i Peeta wyglądali na potwornie przerażonych. Jakby dosłownie ducha zobaczyli.!
Peeta : Mam nóż.
Ze śmiechu aż się zgięłam w pół.
Ja : Och...Jakie to wzruszające.! Para kochanków zaraz razem umrze.! Ty Peeta się tak nie chwal tym nożem bo mam takich z sześć! Więc uważaj co gadasz!
Wycelowałam najpierw w Katniss. Naprężyłam cięciwę i...Peeta się obronił własnym ciałem.! Trafiłam Peetę! I tak dobrze! Uśmiechnęłam się do Katniss a ona cała drżąca tylko patrzyła na mnie swoimi wielkimi ślepiskami.
Katniss : Jak Peeta nie żyję to mnie też możesz zabić.
Bez namysłu strzeliłam w Katniss , potem tylko dwa wybuchy armatni. Pobiegłam do Marvela i Rue. Już wstali pewnie obudził ich wybuch armatni.
Rue : Wiesz kto zginął.?
Ja : Tak bo nawet sama ich zabiłam. Katniss i Peeta.
Marvel : Serio! Gratulacje.!
Przytulił mnie a ja się tylko cieszyłam z tego że ich zabiłam. Praktycznie to zabiłam wiele trybutów ale Katniss i Peeta ulubienicy całego Panem a zabiła ich Glimmer. Chodź z drugiej strony mogę ponieść konsenkwencję.
Chodź przecież to Igrzyska! To dziwne nawet razu nie zatęskniłam za mamą i...tata. Lecz za nim to nigdy nie tęsknię. Kto by tęsknił za ojcem który jak nie strzelisz celnie albo zrobisz najmniejszy błąd leje cię paskiem od spodni i to tą stroną gdzie jest zapinka , a żeby tego było mało jest cały czas pijany.! Jak wchodzi do domu najpierw pożera kiełbasę szlaja się od konta do konta biga w kółko i potem wrzeszczy że ma kolkę. Nie do zniesienia! Tylko mama mnie kocha. Wiem że teraz jest ze mnie dumna.! Jeśli mam być szczera to prócz z mamą najbardziej jestem związana ze swoją jedenastoletnią kuzynką Riri. Ona też ogląda Igrzyska tak naprawdę robię to dla niej. Mieszkamy daleko od siebie bo mieszka w dziesiątym dystrykcie a ja w pierwszym. Jak wiadomo dziesiąty dystrykt to najbiedniejszy dystrykt ze wszystkich.! Dlatego jak wygram pieniądze i żywność oddam jej. Mi i tak ta nagroda nie jest potrzebna. Nagle z rozmyśleń budzi mnie Marvel.
Marvel : Idę z Rue na polowanie.
Ja : Ok idźcie.
Nagle patrzę że Rue nie ma żadnej broni.
Ja : O Rue! Proszę.
Daje jej do ręki sześć noży a ona uśmiecha się w podziękowaniu.
Kiedy oni idą ja zjadam kanapkę której nie zjadłam jak polowałam na Katniss i Peetę.
 Gdzieś z godzinę po odejściu Marvela i Rue słyszę przerażający krzyk który paraliżuje mnie do tego stopnia że za pewne mam minę jak Katniss. Odruchem moim jako łowcy jest na szczęście pognanie w stronę usłyszanego dźwięku. Przetłaczam się przez krzaki krzycząc nie opętanie przez krzaki :-"Rue , Rue.!!"
Rue : Glimmer!!!
Biegnę cała zadyszana ale zrobię wszystko by uratować Rue. Lecz nadal słyszę że jest bardzo daleko. Wybuch armatni.
Marvel : Hahahaha!!!!!!
Ja : Marvel nie ważne gdzie jesteś poderżnę ci gardło jak nic.!!!
Cała zapłakana marze by te Igrzyska dobiegły końca. Chyba czuje się co czuł Cato gdy (niby) zginęła Clove. Już wiem czemu ją pocałował. Jest dla niego jak siostra. Tak jak dla mnie Rue ze względu na Riri...
Zastępowała mi ją na Igrzyskach... Nie zrobiłam nic by ją uratować... Wiem jak Cato się czuł gdybym teraz zobaczyła Rue też bym ją wycałowała...

niedziela, 4 listopada 2012

Rozdział 17

Mniej więcej 5 min. po skończeniu rozmowy zauważyłam idącego Marvela.
Marvel : Hej.! Catuś cię opuścił.? A nie mówiłem że to idiota.
Poczułam ukłucie w żołądku i ledwo przełykałam ślinę. Ledwo wybukałam jedno słowo :-Ttaak...
Naglę Marvel spojrzał się za moje plecy gdzie ukryta była Rue.
Marvel : A to kto.?
Ja : Nie waż się jej dotknąć.!
Marvel : Dobra , dobra spokojnie...Po za tym po co mnie wezwałaś.?
Ja : Nie obronię siebie i Rue a ty byś chociaż mi pomógł.
Bum! Bum! 2 wybuchy armatni. Chyba Clove i Cato wybitnie się bawią.
Ja : Wiesz że Clove żyje.?
Marvel : Wiem. A z jakiego powodu Cato cię opuścił.?
Ja : To ja go opuściłam.
Marvel : Po co.?
Ja : Całował się z Clove.
Po minie Marvela widać było smutek , odrętwienie i zazdrość.
Zauważyłam że się zaczyna ściemniać i po za tym Rue się zaczęła nudzić.
Ja : Chodźmy spać.
Rue : Świetny pomysł. Jestem taka zmęczona.
Rue momentalnie położyła głowę na trawie i usadowiła się w wygodnej pozycji.
Nagle usłyszałam głos organizatorów :-Zdecydowaliśmy zawiesić prawo jednego zwycięscy! Będziemy hojnymi organizatorami i podarujemy wam przyjemność aż trzech zwycięzców.! Pamiętajcie! Zostało was tylko 9.! Szczęśliwych głodowych igrzysk.
Po tym głosie w magnetofonie ucieszyłam się niezmiernie. Nie dlatego , że mogę przeżyć ja Cato i Marvel tylko ja Rue i Marvel. Jestem tak wściekła na Cato , że nawet nie chcę żeby przeżył. Postanawiam wyeliminować konkurencję. Dobra Glimmer się skończyła jutro o świcie wyruszam by zabić Katniss Everdeen. Nic mnie to nie obchodzi że będę miała wrogów. Z Cato i Clove rozprawie się potem. Na rozgrzewkę biorę ją. No i jeszcze Peetę. Peetę prosto zabiję. Katniss z resztą też. Niema łuku. Tylko nóż , który zdobyła przy Rogu Obfitości. Praktycznie to Clove w nią próbowała strzelić a ona osłoniła się plecakiem.
Nagle moim oczom ukazała się flaga Kapitolu. Dziś zginęła para z 4. To wszystko. Zostało nas 7. Minus Katniss i Peeta to 5...
Koniec dnia piątego.
A teraz taki mały upominek : http://www.youtube.com/watch?v=TQYtXnoKiW4 Link to tralire "W Pierścieniu  Ognia"

czwartek, 1 listopada 2012

Rozdział 16

Extra...Teraz bez Cato jestem żywym posiłkiem dla trybutów. Ja go szukałam po lesie a on za moimi plecami się całował z Clove... już Cato nie ma wytłumaczenia. Naglę na drzewie widzę Rue.
Ja : Hej Rue! Spokojnie nic ci nie zrobię.!
Puszczam łuk by Rue chociaż trochę mniej się mnie bała. Rue powali zaczęła schodzić po drzewie bacznie się mi przyglądając. Rue wreszcie zeszła z drzewa. Powoli się do niej zbliżałam.
Ja : Spokojnie.
Rue wyszła zza drzewa i uśmiechnęła się do mnie a ja jej odwzajemniłam.
Ja : Jesteś głodna.?
Rue : Nie. Niedawno jadłam.
Szłyśmy z 30 min. rozmawiając tylko o tym co nam się przytrafiło na Igrzyskach. Choć Rue na razie nie za dużo się stało. A dla mnie to prawdziwe Igrzyska Śmierci. Wreszcie doszłyśmy w ustalone miejsce.
Rue : A co z Cato.?
Naglę poczułam ukłucie w żołądku. Myśl o Cato...
Ja : Zemną i z Cato koniec...
Kiedy to mówiłam  łza mi się w oku zakręciła.
Rue : Czemu.?
Na myśl o tym nie powstrzymałam emocji. Zaczęłam płakać , ale nie mocno tylko lekko.
Ja : Bo...On się całował z Clove...
Rue przez parę sekund przypominała mi Cato. Zapadła cisza. Obawiam się że sama nie wyżywię Rue i siebie. No może wyżywić wyżywię ale nie ochronię. Ledwo chroniłam samą siebie. Pewnie będę musiała być z Marvelem. Tylko po tym jak mu strzeliłam w nogę to...nie prosto będzie go przeprosić. Lecz muszę.
Ja : Rue poczekaj tu chwilkę ja tylko zadzwonię.
Weszłam w listę kontaktów i zadzwoniłam do Marvela.
Marvel : Czego Glimmer.?!
Ja : Przepraszam za tamto.
Marvel : No dobra wybaczam ci.
Łał prosto poszło...
Marvel : Gdzie jesteś.?
Ja : Ok. 1 kilometra od jeziora i obok Rogu Obfitości.
Zakończyłam rozmowę i podeszłam do Rue.
Rue : Z kim rozmawiałaś.?
Ja : Z chłopakiem z mojego dystryktu...
Rue : Zaraz tu przyjdzie.?
Ja : Tak.

poniedziałek, 29 października 2012

Rozdział 15

Nie przespałam całej nocy. Jak był Cato na zmianę czuwaliśmy. Zjem coś i pójdę go szukać. Zjadłam kanapkę i kawałek ptaka. Nadal nie mogę polować więc jeśli nie znajdę Cato prawdopodobnie umrę z głodu. Jest jeszcze Marvel ale... Uwaga bo coś mi da! Jak coś to mnie zabije ale nie pomoże przetrwać. Wiem że Cato jest już bardzo daleko ode mnie więc szybko go nie znajdę. Na pewno na drodze napotkam Marvela i parę innych. Szłam przez las i z nudów podśpiewywałam różne melodie. Głównie o mnie i o Cato. Śpiewam również dla mnie straszne piosenki np. "Niedługo śmierć cię czeka." Ponieważ jestem jej bliska. Bardzo duże jest podobieństwo że Cato oszalał i może mnie pomylić z wrogiem. W końcu różnie to bywa.
Marvel : Co kolejny dzień szukasz Catusia.?
Ja : Spadaj Marvel.!! Śledzisz mnie czy jak.?
Marvel : Może śledzę...
Ja : To odczep się.!
Marvel : Twoje życie jest interesujące...
Wzięłam nóż i strzeliłam Marvelowi w nogę.
Marvel : Ty idiotko.!!!
 Szybko uciekłam od Marvela bo wiem że w każdej chwili może we mnie rzucić oszczepem. Od ok. 1 godziny bez przerwy biegłam. Marvel już na pewno mnie nie śledzi więc mogę przestać biec. Słysze głos Cato czy mi się wydaje.? Jestem już chyba blisko. Już jestem blisko niego bo widzę jego blond włosy.
Biegnę z całej siły do Cato.
Yyyy... Czy mi się wydaję czy Clove żyję...nawet bardzo. Nie nie widzę tego naprawdę...Cato mnie zdradza z Clove. Nie wieże Cato się całuję z Clove...
Ja : Dobrze wiedzieć co robisz jak mnie nie ma.!!
Cato szybko odwraca wzrok i patrzy się na mnie jakby zobaczył ducha.
Cato : Glimmer to nie tak! Ja ciebie kocham!
Ja : To czemu się całujesz z Clove.!! Nie tłumacz się... Naprawdę. A ja myślałam że cię kocham... Ale zemnie debilka...
Cato : Glimmer proszę spójrz na mnie.
Mimo słów Cato nie odwracam się.
Cato : Glimmer błagam wybacz mi...jja się po prostu ucieszyłem że Clove żyje.!
Odwróciłam się tylko po to by mu dać w twarz.
Cato : Dobra na to akurat zasługuję.
Ja : Ok. Róbmy tak jak teraz zobaczę Marvela ze szczęścia go pocałuję. Wiesz szkoda że jeszcze w ogóle jak zobaczyłam Thresha to go nie pocałowałam.!
Cato : Glimmer ja nie umiem bez ciebie żyć błagam.!
Ja : Cato...Mam dosyć z nami koniec...i nawet mnie nie przepraszaj. Teraz droga wolna możesz się całować z Clove tyle ile chcesz. Teraz to twoja dziewczyna.
Odbiegłam jak najszybciej lecz i tak ledwo biegłam. Jak on mógł... Marvel miał rację. Idiota.

Rozdział 14

Wróciłam do obozowiska , a Cato jeszcze nie wracał. Może się zabił.? Nie na pewno nie. Nie było wybuchu armatni. A może nie słyszałam wybuchu armatni.?  Im dłużej go nie ma tym bardziej się martwię. Gdzie on się podziewa. Może się zgubił.? Zadzwonię do niego z komunikatora. No przecież. Cato zostawił tu komunikator. Muszę na chwilę przestać o tym myśleć i coś zjeść. Co tu nam zostało... zając , ptak i wiewiórka. Kawałek wiewiórki trochę owoców i to wszystko. No i jeszcze woda. Jak na wszelki wypadek wróci zostawię mu trochę. Najgorsze jest to że Cato widział jak Clove umiera. A co się stało z Marvelem.? Pójdę sobie na spacer i w tym czasie poszukam Marvela. Biorę łuk i idę spacerkiem do lasu. Teraz niema nikogo kto by mi mógł zagrozić. Tylko został teraz Marvel , Cato , Katniss , Peeta , Rue , ja i parę innych. Idzie tam Marvel!
Ja : Hej Marvel!
Marvel : Czego chcesz.?
Ja : Liczyłam na lepsze przywitanie.
Marvel : Clove nie żyję...
Ja : Kim takim ważnym była dla ciebie Clove.?
Marvel : Była moją najlepszą przyjaciółką...
Ja : Wiesz co się stało z Cato.?
Marvel : Zniknął.
Ja : Nie ma go już od paru godzin.
Marvel : Martwisz się o niego.
Ja : Trochę.
Marvel : Spokojnie nawet nikt się nie odważy do niego podejść.
Ja : Ale chodzi mi o niego. On może samego siebie zabić!
Marvel : Niby poco.?
Ja : Clove była dla niego kimś ważnym. Jak siostra! Nawet tobie tak na niej nie zależy.
Marvel : To że nie pobiegłem do lasu jak ten idiota Cato to nie znaczy że mi na niej nie zależy!
Ja : Jak na niego powiedziałeś.
Marvel : Idiota. Tak nie wstydzę się tego. I tak mi nic nie zrobisz.
Ja : Masz szczęście że nie mam czasu. Tak to byś już leżał. Idę szukać Cato.
Marvel : Mogę iść z tobą.?
Ja : Nie idioto.
Poszłam żwawym krokiem jak najdalej od Marvela. Najpierw jest zły potem umiarkowany potem znowu zły , dobry i kończy się na tym że to ja jestem zła. Szukanie Cato zajęło ok. 2 godzin. Zaraz będzie ciemno. Nie mogę go szukać całą noc. Wracam. Dziś nie mogę spać , bo muszę stróżować.  A na kolacje zjadłam jabłko. Koniec dnia czwartego.

niedziela, 28 października 2012

Rozdział 13

Obudził mnie śpiew kosogłosa. Och już ranek.? Jest 9.00! Łał! Nieźle sobie pospałam...Cato jeszcze spał. Ale z niego śpioch! Zasnął o 10.00 i nie chce wstać o 9.00! Ja wstałam tak późno , bo połowę nocy mi chrapał do ucha.! No nieważne! Co tam zjeść na śniadanie...Skończyło się na tym że zjadłam jabłko i kawałek chleba z królikiem. Jestem syta. Kiedy Cato wreszcie wstanie.? Mam wodę.? Może go tak obudzę.? Jak nie będzie nic działać to w ostateczności to zrobię.
Ja : Cato pobudka.!
Cato oni drgnie.
Szturchnęłam go w ramię. Nadal nic. No dobra ostatnia próba. Krzyknęłam mu do ucha.
Ja : Cato!!!!
Cato : To już ranek.?
Ja : Już 9.37!
Cato : Śniłaś mi się...
W odpowiedzi całuję go w usta.
Cato : A te rany.?
Ja : Ręka nie za bardzo a reszta w miarę ok. Wiem że do strzelania z łuku się w ogóle nie nadaje. I tak dużo lepiej niż wczoraj. To dzięki lekarstwom z Kapitolu. Nadal jesteś zły na Clove.?
Cato : Mogła cię zabić...Znaczy nie ona tylko Thresh ale to ona go na ciebie nasłała. Proszę skończmy ten temat.
Tylko potakuję w odpowiedzi. Wiem że Clove jest dla Cato kimś ważnym , a rozłąka z Clove nie była dla niego czymś łatwym. Czuje się winna że przeze mnie to się stało. Jestem dla Cato tylko dodatkowym ciężarem. Chciałam dokończyć ten temat ale Cato jest wściekły na Clove i wiem że go nie przekonam. 
Ja : Co zjesz na śniadanie.?
Cato : Kawałek królika. 
Wyjęłam z foli królika i mu podałam.
Cato : Co robi przez resztę dnia.?
Ja : Bez Marvela i Clove jest chyba pusto.?
Cato : To chyba prawda...Choć wiem co możemy porobić.
Dokładnie wiedziałam o co mu chodzi. Pocałowałam Cato. Nie wiem ile trwał ten pocałunek po nie zwracałam nawet najmniejszej uwagi na to ile trwał.
Cato : Czytasz mi w myślach...
Ja : Cato czuje się winna że ty i Clove...
Cato : To nie twoja wina.
Ja : Nie przestane.Wiem że mogłam zginąć ale za wszelką cenę chcę żebyście się pogodzili.
Cato : No dobra... Ale to dla ciebie.
Wstajemy , zabieramy swoje rzeczy i ruszamy na poszukiwanie Clove i Marvela. Szliśmy ok 30 min. 
 Clove : Marvel!! Marvel!!
Cato puścił wszystkie rzeczy i pobiegł w stronę głosu Clove , a ja pobiegłam za nim.
Clove : Liszka!!
Czemu woła Liszka.?
Clove : Aaaaaaaaaaa!!!!!!!
Usłyszeliśmy wybuch armatni.
Marvel : Liszka! Zabije cię!!!!
Nagle widzimy leżącą na ziemi Clove.
Cato : Clove! Clove!! Proszę nie umieraj.!
Clove nie odpowiada. Widzę Marvela który zabija Liszkę.
Cato : Boże!!!!! Ona nie żyję!!!!!!
Cato pobiegł w głąb lasu.
Nawet kiedy już był bardzo daleko było słychać jak wywrzaskuję :-" Clove czemu mnie opuściłaś.!?"
Wiem że od dzisiejszego dnia nic nie będzie tak jak ostatnio...


sobota, 27 października 2012

Rozdział 12

Cato : Glimmer nic ci nie jest!
Ja : Ledwo żyje.
Cato : Przepraszam że tak długo! Po prostu...
Ja : Ciii... Pocałuj mnie...
Cato nachylił się do mnie i pocałował. Jeśli mam być szczera to to była najmilsza rzecz jaka mi się przydażyła na Igrzyskach...
Cato : Kocham cię.
Ja : Też cię kocham.
Cato : Nie dojdziesz sama do obozowiska. Zaniosę cię.
Szliśmy gdzieś z 10 min. nie odzywając się do siebie.
Ja : Cato...A jeśli nie przeżyjemy Igrzysk.?
Cato . Nie dopuszczam do siebie takich myśli.
 Ja : Obiecaj że do końca Igrzysk będziemy razem.
Cato : Obiecuję.
Jeśli Cato mi to obiecał to tak będzie.
Wreszcie przyszliśmy do obozowiska.
Clove : Cato gdzie ty tak długo byłeś. Acha to znowu ona. Przez nią zginiesz.! Gdzie ten stary Cato...
Niech zgadnę to Thresh ją zaatakował.? Biedulka.
Clove zaczęła się podejrzanie uśmiechać.
Cato : To ty go na nią nasłałaś.!!! Clove przegięłaś!
Cato pomógł mi wstać  ,  wziął nasze rzeczy i jeszcze mnie na ręce. Dziwnie się czuje...Niesie nasze bagaże i w dodatku mnie! No ale nie mogła bym sama iść.
Ja : Cato mamy coś żeby opatrzyć mi rany.?
Cato : Mamy bandaże...spirytus i lekarstwa. Zapomniałem ci opatrzyć ran.
Cato najpierw opatrzył mi nogę. Wylał spirytus.
 -Ałć! Ale szczypie.!
Cato : Musisz wytrzymać.
Jak wiadomo spirytus potwornie szczypie. Potem posmarował maścią i obandażował. Z resztą ran zrobił tak samo , prócz z moim policzkiem. Tam tylko przykleił plasterek. Ruszyliśmy w dalszą podróż. Szliśmy tak z 20 może nawet 40 min.
Cato : Tutaj jest odpowiednie miejsce.
Wyjęłam i zjadłam z torby królika , popijając wodą. Zaczęło się ściemniać. Wyświetliła się flaga Kapitolu. Nikt nie zginął. Położyłam się na Cato. Koniec dnia 3...


czwartek, 25 października 2012

Rozdział 11

Chyba długo spałam...Która to godzina. 6.00! Nie no a ja myślałam że będę długo spała.! No tak wszyscy śpią. Może zrobię im niespodziankę i pójdę na polowanie.? Biorę łuk i biegnę w głąb lasu. O królik! Pach! Królik ustrzelony! Może spróbuje ustrzelić jaszczurkę jak Clove.? Nie no one jak na łuk są za szybkie.! Mam zapałki.? Przeglądam całą torbę w poszukiwaniu zapałek. Jest! Znalazłam zapałki po 10 min.! Pozbierałam parę patyków i podpaliłam je. Króliki się piekły w najlepsze a ja z pozostałe patyki ostrzyłam na strzały. Po pół godzinach upiekły się 3 króliki. Posmakuję te króliki czy na pewno są dobre. Wzięłam gryza...dobre są. Ok pakuje się bo nie chcę tu siedzieć godzinę. Która to jest...O już 7.30! Idę do obozowisko bo za 30 min. budzi Marvel. A do obozowiska jest gdzieś z pół godziny drogi. W głowie tłoczyły mi się najróżniejsze myśli. Czemu Clove mnie przeprosiła.? Czemu Marvel nie lubi Cato.? I najważniejsze...Jak Marvel przeżył.? Przecież on prawie nic nie umie.! I jakim cudem Clove chodzi z Marvelem.? Przyznaję że Clove jest ładna. Ale Marvel nie jest prze piękny...Jest tak powiem...Zwyczajny. Niema nic niezwykłego. Długa szyja , brązowe włosy i czarne oczy. A Clove czarne długie włosy , czarne oczy i mnóstwo piegów na policzkach. A Cato blondyn o niebieskich oczach. A ja blondynka , zielone oczy i pełne usta. No cóż idę. Zgasiłam ognisko butem i pobiegłam do obozowiska. Chyba coś się tam rusza za krzakami.! Boże! Boje się! Z jednej strony może to być zwierze ale z drugiej...trybut! Boże! Glimmer! Ogarnij się! Biorę łuk do ręki. I przygotowana napinam cięciwę. Z za krzaków wychodzi Thresh. Po mnie. Strzeliłam z łuku ale on ominął mój strzał i rzucił we mnie nożem. Na szczęście ja też uniknęłam.
Thresh : Nie uciekniesz mi.!!
Thresh zbliżał się do mnie a ja uciekałam. Brak mi tchu. Ale albo to albo śmierć. Niestety Thresh wygrał i przekuł mi kurtkę nożem , który momentalnie przykuł mnie do ziemi.
Ja : Cato! Cato! Cato!
Thresh zakrył mi usta. Lecz ja dalej próbowałam krzyczeć.
Thresh : Morda w kubeł.!
Ze strachu przestałam krzyczeć.
Thresh : No grzeczna. A teraz jak przestałaś wrzeszczeć zabijemy cię. Albo lepiej. Ukradniemy ci komunikator , zadzwonimy do Cato i on tu przyjdzie by cie uratować. No bądź teraz cicho bo dzwonie do Cato.
Thresh próbował mi wyjąć z torby komunikator lecz ja trzymałam ja kurczowo żeby jej nie otwierał. Wiem że jak tu przyjdzie Cato to Thresh by go zabił. A nie chciałabym żeby Cato zginał prze zemnie...Thresh próbował mi wyrwać z ręki torbę.
Thresh : Słuchaj żarty się skończyły.!
Przekuł mi nożem rękę.
Ja : Aaaaaaaaaa!
W tym samym czasie kiedy krzyknęłam Thresh już wykręcił numer do Cato.
Thresh : Cześć tu Thresh. Dzwonię z komunikatora Glimmer. Słyszałeś te krzyki.? Tak to była ona. Jeżeli chcesz ją jeszcze zobaczyć żywą przyjdź do mnie!
Cato : Zabije cię!!!!!!
Thresh : O ile ja nie będę pierwszy. Masz 10 min. Jesteśmy 3 kilometry od jeziora. Im dłużej będziesz biegł tym dłużej będzie cierpieć Glimmer. Papa!
Thresh skończył rozmowę.
Thresh : No to jak obiecywałem Cato. Im dłużej będzie biegł tym dłużej będziesz cierpieć. Zaczynajmy.
Thresh przeciął mi kawałek policzka i specjalnie wziął rękę od moich ust żeby Cato mnie słyszał.
Wiedziałam że nie mogę krzyczeć. Płakałam potwornie ból był straszny.
Thresh : No krzycz! Niech cię Cato usłyszy!
Wziął ostry kamień i wbił mi go w nogę.
Krzyczałam w myślach. Płakałam ale tak aby nie było mnie słychać. Krew lała mi się jakby ktoś wylał na mnie wiadro z krwią. Emocje mnie poniosły i po prostu krzyknęłam...
Ja : Aaaaaaaaa!!!!!!
Thresh : Tak o to chodzi.!
Widziałam jak już z dość bliska biegnie Cato.
Ja : Cato!!!!!!
Thresh : Miałaś być cicho.!
Thresh otarł mnie mocno w czoło ostrym kamieniem!
Ja : Aaaaaaaa!
Darłam się nie opętanie. Płakałam ile sił. Cato już  był bardzo blisko. Wziął miecz i nakierował go na Thresha.
Thresh : Nie tak prędko.! Mam nad jej sercem nóż jeśli we mnie strzelisz ręka mi upadnie i wbije jej nóż w serce.!
Cato rzucił oszczep na ziemię. I przybiegł.
Cato : Puść ją.!!!!!!
Thresh : Zmuś mnie!!!! Pomyśl. Jeśli mnie zabijesz. Zginie w gratisie ona.! Mniej trybutów do pokonania.! A no tak ty ją kochasz.!! Zapomniałem! A gdzie się podział wredny , silny i gotowy na wszystko Cato.? Ten stary który mógł zabić każdego. I uczucie " miłość" , " kochać" były dla niego obce.?
Cato : Przysięgam. Jeśli zabijesz Glimmer. Choćby życiem zapłacę by zabić Rue.
Thresh się rzucił na Cato z nożem. Wykorzystałam tą chwilę. I poczołgałam się z całej siły po ziemi.
Thresh zauważył że uciekam i odwrócił się by mnie złapać w tej samej chwili Cato wyjął nóż i wbił Threshowi w plecy. Nastał wybuch armatni. Po nim.


wtorek, 23 października 2012

Rozdział 10

To że Clove pogodziła się zemną bez popychania ją z tyłu przez Cato brzmi dziwnie...To było takie szczere. I tak na razie się będę od niej trzymać na dystans. W końcu kiedy bym się do niej zbliżyła za blisko mogła by po cichu wyjąć z pasa nóż i wbić mi w brzuch. Ale kiedy będę pewna zaprzyjaźnię się z nią tak na serio. Bo teraz to po prostu nie jestem do niej bardzo wrogo nastawiona. Powiedziałam "spoko" bo jakby to zabrzmiało : " Nie jest strasznie nigdy ci tego nie wybaczę.! O poza tym mogłam zginąć.!"
Cato : Patrzcie coś się jara.!
Zobaczyliśmy palący się stos. Dobiegnięcie trochę trwało bo było to dość daleko. Jest dobiegliśmy!
A jej mina mówiła "Nie zabijajcie mnie proszę.! Lecz zabiliśmy ją i wzięliśmy jej rzeczy.
Cato : Glimmer widziałaś jej minę.?!
Ja : No jej mina mówiła. "Och ja nieszczęsna! Nie zabijajcie mnie!
Wszyscy się zaczęliśmy śmiać.
Cato : Nieźle ja udajesz.
Clove : Chyba się ściemnia. Powinniśmy iść do obozowiska.
Cato : Clove ma rację chodźmy do obozowiska.
Kiedy doszliśmy do obozowiska było bardzo ciemno.
Ja : Cato masz zapałki.? Rozpaliła bym ognisko.
Cato : Skończyły się.
Ja : To kto ma.?
Marvel : Ja mam.
Ja : To daj.
Marvel podał mi zapałki. W parę sekund rozpaliłam ognisko.
Ja : Jak się cieszę że to już koniec 2 dnia igrzysk.!
Cato : Ja też się cieszę. Coraz bliżej finału.
Clove : Ja bym chciała teraz finał.
Cato : Ale smutne jest to w finale , że wygra tylko jeden , ale ja nie zabiję ani ciebie Clove ani Glimmer.
Ja : Ja też bym cię nie zabiła Cato. Nawet bym nie dała rady.
Cato : Oj dała byś.! Dał bym ci fory.
Popchnęłam Cato , a on zaczął się śmiać i nawet się lekko przewrócił.
Cato : Nawet lekkim popchnięciem mnie przewrócisz.!
Ja : Bardzo śmieszne.
Widać było że Clove się nudzi. Zabijała jaszczurki.
Cato jakby mi czytał w myślach spytał
Cato : Co Clove nudzisz się. Zabijasz jaszczurki.
Clove wysłała w stronę Cato nóż.
Cato : A to co było.?!!!!
Clove : Sorry myślałam że jesteś jaszczurką.
Cato zaczął gonić Clove z mieczem. Oczywiście tak dla śmiechu.
Cato : A widziałaś kiedyś tak bojową jaszczurkę.?
Clove tak się zaczęła śmiać że upadła na liście.
Ja : Bojowa z ciebie jaszczurka Cato. Dobrze się bawisz.?
Cato : Bardzo dobrze. I bojowa ze mnie jaszczurka.
Ja : Ta dziewczyna ma truskawki w czekoladzie.!
Wszyscy się rzucili na truskawki.
Cato : Hej Glimmer chcesz truskawkę.?
Ja : Jasne.
Cato podał mi truskawkę do buzi.
Każdy wziął 2 truskawki.
Marvel : Reszta na jutro.
Wszyscy poszli spać. I tym razem spałam spokojnie.

poniedziałek, 22 października 2012

Rozdział 9

Ból ręki i brzucha nie chciał ustąpić. Nawet bolał coraz bardziej. Wszyscy już spali. Nie chciałam nikogo budzić. No tak! Mam lekarstwa w swoim plecaku.! Cichutko zeszłam z koca i wyciągnęłam z plecaka lekarstwa. Było ich pełno! Na oparzenia...jest! Na ból brzucha...ale hallo.! Przecież czemu mnie boli brzuch.? Co ostatnio jadłam...no tak...ryby! W tych rybach mogła być trucizna! Jest lekarstwo na zatrucia.? Jest! Tabletki. Wyjęłam wodę połknęłam tabletkę i popiłam wodą. Ałć! Ból brzucha był straszny. Nawet ręka mnie tak nie bolała. Upadłam na koc i zasnęłam. Następnego dnia kiedy się obudziłam koło mnie leżał Cato.
Ja : Która godzina.?
Cato : 11.00
Ja : A gdzie inni.?
Cato : Na łowach.
Ja : Czemu nie poszedłeś.?
Cato : Nie zostawił bym cię tu samej.! A jak tam z ręką.?
Ja : Już lepiej.
Cato : Możesz strzelać z łuku.?
Ja : Raczej tak...
Spróbowałam.... No cóż...jak zawsze strzeliłam celnie.!
Ja : Tak mogę.
Cato : To dołączmy do nich na polowanie.
Ja : Ok.
Cato : Nie martw się.
To już 2 dzień Igrzysk. I przeżyłam , ale naprawdę ledwo. Clove mnie prawię zabiła. Te maści z Kapitolu sprawiają cuda! Na łowach zabiłam 1 owcę i pomogłam w zabijaniu dzika. Dzika zabiłam na spółę z Marvelem. Nawet zaczęłam się zaprzyjaźniać z Clove. Dała mi jaszczurkę a ja jej dałam kawałek owcy.
Clove : Sorry Glimmer że byłam taka wroga.
Ja : Spoko. A ten nadgarstek już się zagoił.
Cato : Pogodziłyście się.
Ja : Tak...

piątek, 19 października 2012

Rozdział 8

Sprawdzę plecaki. Lina , woda , jedzenie , lekarstwa...Komunikator.? Lista kontaktów... Marvel , Clove...Cato! Zadzwoniłam do Cato.
Cato : Hallo.?
Ja : To ja Glimmer.
Cato : Glimmer!
Ja : Naprawdę przepraszam że nie dałam ci dokończyć.
Cato : To moja wina... Spotkajmy się koło jeziora. Teraz powiem ci prosto z mostu o co chodzi.
Ja : Ok.
Jest! Och jak dobrze że doszło do porozumienia między mną i Cato.! Zeszłam z drzewa i pobiegłam nad jezioro. Zauważyłam Cato siedzącego na skalę. Uśmiechnęłam się do niego i pomachałam.
Cato : Przepraszam.
Ja : Już nie przepraszaj.
Cato : Dobra miałem być szczery. Bo to chodzi o...Clove. Nie o ciebie. Chodzi dokładnie o to że ona powiedziała że jak będziemy się spotykać zabiję cię na Igrzyskach.
Ja : Dlatego...
Cato : Ale ja nie zamierzam cię przez nią unikać. Niech nawet to widzi.
Ja : A Marvel i ona ze sobą chodzą.?
Cato : Clove się tylko nim bawi. Robi to by mi zainponować.
Ja : To znaczy jak zainponować.?
Cato : Clove jest moją jakby siostrą i nie chcę żebym miał dziewczynę. Czuje się jakby była starsza ode mnie.
Ja : Sorry że tak głupio przerywam ale burczy mi w brzuchu. Złowię parę ryby.
 Zanurkowałam pod wodę i najpierw złowiłam 2 ryby a potem jeszcze jedną.
Ja : Masz zapałki.?
Cato : Mam proszę.
Cato podał mi pudełko zapałek. Rozpaliłam ognisko i upiekłam ryby.
Ja : Chcesz jedną.?
Cato : Nie dzięki.
Zjadłam 2 ryby i połowę 3.
Cato : Wreszcie mamy czas spędzić razem czas.
Cato objął mnie ramieniem. Wiedziałam o co mu chodzi.
Ja : Tak na zgodę.
Pocałowałam Cato...naprawdę się to dzieje! Jakie to cudowne uczucie. Wyrzuciłam to z siebie! Kocham Cato! A on kocha mnie! Miałam ochotę to zaśpiewać ze szczęścia.! Po pocałunku spojrzeliśmy sobie w oczy. Przytuliłam się do niego.
Ja : Jakie to cudowne bez skrępowań się pocałować...
Cato naglę gwałtownie spojrzał za mnie. Odwróciłam i zobaczyłam wściekłą Clove. Strach sparaliżował mnie.
Clove : Kiedy jesteśmy na Igrzyskach nie zabronisz mi już jej zabić.
Clove jednocześnie mówiąc to strzeliła we mnie nożem. Uniknęłam ale i tak przebiła mi nadgarstek.
Cato : Co ty zrobiłaś.?!! Jak mogłaś!!
Clove wycelowała kolejny nóż. Cato próbował go złapać ale na nic ta próba. I tak miałam szczęście że nie strzeliła celnie.
Trudno mi było nie krzyczeć  z bólu , ale musiałam.. Krew mi się lała strumieniami. A do tego jeszcze naglę poczułam mocne kłucie w żołądku. Cato wziął mnie i pobiegł na ich obozowisko. Położył mnie na kocu. Marvel podszedł i zaczął się patrzeć jak cierpię. Z resztek sił kopnęłam z całej siły Marvela.
Cato opatrzył mi ranę i obandażował .
Cato : Teraz spróbuj zasnąć. Spokojnie będę cały czas przy tobie...
Cato się położyłam a ja się do niego przytuliłam. Nie wyobrażam sobie jakbym przeżyła na Igrzyskach bez niego...

Rozdział 7

Do pokoju wszedł Cato.
Cato : Co ty robisz.?!
Ja : Wyjdź nie chcę cie widzieć.!!!
Cato : Nie wyjdę. Nie mam zamiaru cię tu zostawić kiedy ty popadasz w depresje.
Powoli przestałam płakać ale nadal nie miałam zamiaru ufać Cato.
Cato : Proszę posłuchaj mnie.!
Nie słuchałam Cato i dalej stawiałam na swoim.
Cato : Glimmer ja nie chciałem ci sprawiać przykrości.! Naprawdę. Myślisz że zrobiłem to specjalnie.?
Ja : Po tobie to już wszystkiego mogę się spodziewać...
Cato : Ale chyba nie czegoś tak złego. Nie chodzi o ciebie tylko o...
Ja : Nie masz się co tłumaczyć Cato wyjdź i zostaw mnie.
W końcu ze zmęczenia zasnęłam na podłodze. Marvel obudził mnie rano na śniadanie. To było moje ostatnie  normalne śniadanie gdzie nie jem świeżej dziczyzny.
:- Igrzyska za 2 godz.-powiedziała mentorka.
To słowo brzmiało mi w głowie i dalej nie słuchałam. Naglę upadłam na talerz. Obudziłam się u mojego stylisty.
:- Proszę to twój uniwersalny kombinezon.
:- Łał , dzięki!
Przymierzyłam kombinezon. Był idealny.
:- Wygraj dla mnie te Igrzyska.
:- To już.?-pytam.?
:- Wchodzisz na platformę.
Igrzyska teraz... Nie to się nie dzieje na prawdę. Platforma wjechała... wielki las... Glimmer...ty wariatko.
:- 3 , 2 , 1 go!
Wystartowałam jak torpeda wzięłam 4 plecaki i łuk. Po drodze zabiłam 1 dziewczynę i 2 chłopków. Zatrzymałam się koło wielkiego drzewa i próbowałam się po nim wspinać. Wspinanie zajęło może 20 min...
Z tego drzewa widziałam co robi Marvel , Cato i Clove. Cato wziął 5 plecaków oszczep  , miecz i parę noży. Bez sensu... Mógł wziąć 1 broń i 5 plecaków. A teraz zamiast walką będzie się zajmował targaniem broni.
Podsłuchałam rozmowę Cato , Clove i Marvela.
Marvel : Ciekawe co teraz robi Glimmer.? Pewnie się gdzieś błąka po lesie.!
Clove : Tak mam ją ochotę zabić.! A ty co taki cichy Cato.? Glimmer cie rzuciła.?
Cato : To twoja wina...
Clove : Coś mówiłeś Cato.?
Cato : Nie... Nic a nic.
Jak Clove to robi że Cato się jej słucha... No może inaczej to ujmę... Jak Cato może się dać tak sobą pomiatać. Myślę że to ma jakiś związek z Igrzyskami. Czemu Clove aż tak mnie nienawidzi.? Może Cato to był jej chłopakiem...Nie raczej nie. Może ona była w nim zakochana i jest na mnie wściekła że tak wtedy na siebie spojrzeliśmy.? Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie jak wtedy ja i Cato na siebie spojrzeliśmy. Jakie miał cudowne oczy. Jak cudownie strzela z oszczepu. Już wiem! To nie to że on mnie wykorzystywał. To Clove mu zabroniła ze mną się spotykać!

Rozdział 6


:-Uwaga wszyscy trybuci! Teraz będzie kolacja! Po kolacji możecie się dobrać w pary. Nie musi być to ten sam dystrykt. Możecie wejść na sale i sami poćwiczyć. Dziękuje za uwagę.!-krzykną głos z magnetofonu.
Cato : Ćwiczymy razem.?
Ja : Jasne.
Chyba pomiędzy mną a Cato zaczyna coś iskrzyć. Na kolacji zjadłam jogurt. Marvel nic nie je. Może jest załamany tym że dziś go nie było na treningu. Nasz mentorka wyglądała jakby go chciała zabić wzrokiem a on jak bezbronna mrówka.
:- Ja idę na dodatkowy trening.
:- Jeszcze tylko zjedz kanapę Glimmer.
:- Nie , nie nie jestem już głodna.
:- Ach no dobra biegnij.
Pobiegłam szybko na piętro Cato...no przecież tam jest Clove. Może oni się teraz kłócą.? Nie chcę im wchodzić w kłótnie...A jak Clove będzie próbowała mnie strzelić nożem.? Nie , nie spróbuje. Hu. Ok wchodzę...Otworzyłam drzwi i na szczęście widzę Cato który śpi na kanapie , a Clove nawet nie było w pokoju. Podchodzę do Cato i go budzę.
Cato : Glimmer czemu mnie budzisz jest 22.00.
Ja : Nie. Jest 18.00! Trening indywidualny.
Cato zerwał się z kanapy i założył buty.
Cato : Chodź.
Poszłam za Cato i weszliśmy na sale.
Ja : To co jutro rano Igrzyska...
Cato : Tak. Bardzo się cieszę.
Ja : Ja się boję.
Cato : Nie bądź słaba!
Ja : Acha jak mówię że się boję to jestem słaba ale jak się nie odzywam na ten temat to jest spoko.?
Cato : Nie to nie tak! Glimmer!
Ja : To jak.?
Cato : ...
Ja : No właśnie.
Oddaliłam się od Cato i do końca treningu nie odzywaliśmy się do siebie. Ledwo się trzymałam na nogach. Poco się na nim skupiałam. On i jego przyjaciółeczka są...nie nawet nasz związek by nie przetrwał jeśli ona nas na każdym kroku śledzi i próbuje mnie zabić. Zmarnowałam na niego cały trening...Może on tak specjalnie.? Nie ważne. Ale co zrobię na Igrzyskach.? Jeśli będę sama z Marvelem nie przetrwamy za długo. Marvel był na 2 treningach , a po za tym nigdy nie ćwiczył.! A Cato i Clove to istni zabójcy! Nawet jak jest ich tylko dwojga na pewno wygrają a my zginiemy... Pewnie nawet na samym początku. Już widzę jak ginę przebita nożem Clove a Marvel przebity przez włócznie Cato...
:- Uwaga wchodzi następna para.!
Weszli Clove i...Marvel.! No ładnie! teraz już w ogóle będę na lodzie.! Cato sam i ja sama... Albo dołączy do Marvela i Clove...Tak na pewno dołączy. Glimmer po co się zgłosiłaś.! Weszłam do pokoju i zaczęłam się bez opętania bić po twarzy. Krzyczałam z bólu ale jestem na siebie tak wściekła. Usiadłam w kącie i zaczęłam płakać.

czwartek, 18 października 2012

Rozdział 5

Wjechałam na swoje piętro. Zauważyła mnie moja mentorka. Zakryłam twarz w dłoniach i przestałam płakać.
Mentorka : Co się stało.?
Ja : Nic nic.
Mentorka : Jak coś ci się stanie to mów.
Fiuu... Nie chciałam wydać ani Clove ani Cato. Weszłam do pokoju.
Marvel : Co ci jest.? Płakałaś.?! Hahaha!
Ja : Gdy by nie to że nie mogę byś już leżał. A poza tym nie twoja sprawa.!
Wyszłam z salonu cała zdenerwowana. Po co mu te informacje.? Czego on ode mnie chce.?! Grrr...
Przemyłam twarz , wzięłam prysznic i ubrałam się w czyste ubrania.
Ja : Hej Marvel może byś się umył.? Jedzie od ciebie skunksem.! A no tak zaraz się zaczyna trening!
Marvel wypluł kawę którą przed chwilą pił.
Marvel : Trening.!
Ja : Yyyy... Tak!
Marvel : Ja...
Poszłam na trening aby się nie spóźnić. Im bardziej poznaję Clove tym bardziej mnie zniechęca do tego by ją znać. Lecz to przyjaciółka Cato. Drzwi do sali treningowej się otworzyły. Cato do mnie podbiegł i chwycił za ramię.
Cato : Przepraszam za Clove. Jest nie opanowana. To nie prawda co o tobie mówiła. Powiedziała że każdy dureń umie strzelać z łuku a sama jak próbuję to strzela na nie cały metr.! Proszę wybacz mi.
Ja : Jasne że ci wybaczę.
Cato : Dzięki. Nie znam cię długo ale czuję że mi na tobie zależy.
Te słowa złapały mnie za serce do tego stopnia że...
Ja : Jesteś uroczy.-mówiąc to pocałowałam go w policzek. Lecz ledwo bo był ode mnie trochę wyższy.
W rogu zobaczyłam Clove patrząca się na mnie jakby chciała mnie zabić na igrzyskach.
Cato : Idziemy razem poćwiczyć.?
Ja : Jasne!
Poszliśmy razem na strzelanie z łuku.
Cato próbował strzelić z łuku ale nie wychodziło mu to.
Cato : Jak ty to robisz.?
Ja : Patrz uważnie.
Chwyciłam łuk zamknęłam lewe oko wycelowałam w tarczę i strzeliłam w sam środek.
Cato : Czyli tak.?
Ja : Nie.
Ułożyłam mu palce we właściwy sposób.
Ja : Zamknij lewe oko i wyceluj.
Strzała poleciała ale nie do celu. Nawet ledwo do tarczy.
Ja : Jeszcze się nauczysz.
Cato : A może teraz pójdziemy na strzelanie oszczepem.?
Ja : Ok...
Cato wziął oszczep do ręki i rzucił w sam środek tarczy.
Za to jak ja wzięłam oszczep poleciało w stronę toru gdzie strzelali nożami.
Ja i Cato zaczęliśmy się z tego śmiać.
Ja : Mam cudownego cela. Nikt nie strzela z oszczepu lepiej niż ja! Hahaha!
Cato : To był tak celny rzut że aż strażnicy ci pokiwali palcem!!
Cato : Jesteś prawo czy lewo ręczna.?
Ja: Prawo.
Cato : Złap prawa ręką za oszczep i wyceluj.
 Strzeliłam koło tarczy.
Ja : Jak ty to robisz.?
Cato : Lata praktyki.



Rozdział 4

Zaczął się obiad. Było spaghetti i pizza margaritta. Zjadłam talerz spaghetti , kawałek pizzy i szklankę soku malinowego. Nigdy nie byłam tak najedzona. Czułam się jakby zaraz miała pęknąć.
:-Czy można chodzić do pokoi innych dystryktów.?-spytałam mentorkę.
:-No jasne!-odpowiedziała ze śmiechem.
:-Dziękuję obiad był przepyszny.-powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
Marvel siedział przy stolę kończąc jeszcze deser. Poszłam na piętro Cato i Clove. Zapukałam.
Cato : Kto tam.?
Ja : Glimmer
Clove otworzyła mi drzwi.
Ja : Hej.
Clove zmarszczył brwi ale naglę odpuściła i odpowiedziała.
Clove : Witaj...
Cato : Hej Glimmer.
Ja : Część Cato.
Ich pokój był piękny wielkie żyrandole i różowe sofy.
Lecz jak widać ani Cato ani Clove nie podobał się pokój w stylu Rococo.
Ja : Fajny macie pokój.
Cato : Mi się nie podoba jest za bardzo dziewczęcy.
Ja : Mój jest cały w cekinach i diamencikach... :).
Cato : Chyba zacznę doceniać swój pokój. Przecież ten róż i te futerko żyrandole oraz łóżka z baldachimem są takie cudowne!
Cato zaczął się wydurniać. Śmiałam się a on razem ze mną.
Cato : A najbardziej ja i Clove marzymy o pokoju w księżniczki.
Clove strzeliła noże w stronę Cato lecz Cato złapał nóż.
Cato : Czemu we mnie strzeliłaś.?!
Clove : Wkurzacie mnie!!! Co wy zakochani w sobie jesteście! Myślałam że będziesz miał pokój tylko ze mną a nie z nią!! Ona nawet nic nie umie! Strzelanie z łuku.? I to ma być umiejętność! Każdy dureń to potrafi! Czyli między innymi ona!!!!!
Wybiegłam z pokoju Cato z płaczem.Słyszałam jak Cato mnie woła ale nie zawróciłam. Wcisnęłam w windzie numer swojego dystryktu i potem jeszcze widziałam jak Cato wybiega z pokoju i puka w windę.
Clove miała rację. Strzelanie z łuku.? To nie jest umiejętność. Każdy dureń to potrafi. Teraz wiem że zginę.
Po co się zgłaszałam...

Rozdział 3

Obudziłam się i byłam na siebie wściekła. Po pierwsze dlaczego się obudziłam i po drugie czemu o nim śnię.Umyłam się , ubrałam i poszłam na śniadanie. Zjadłam kanapkę i popiłam sokiem pomarańczowym. Na deser zjadłam kawałek czekolady. Marvel zjadł jogurt. Wyglądał jakby nie spał całą noc. I pewnie nie spał. Te diamenciki sfarowskiego się wbijają w skórę , a cekiny  drapią. Mi to nie przeszkadza jestem już do tego przyzwyczajona. Wjechaliśmy na piętro gdzie odbywa się szkolenie. Pierwsze na co spojrzałam to ten wysoki blondyn z 2...Strzelał oszczepem i to bardzo celnie. Najpierw poszłam strzelać z łuku. Zauważyłam że chłopak z 2 i dziewczyna z 2 mnie bacznie obserwują. Spojrzałam się mu w oczy a potem spojrzałam na tarczę. Strzeliłam w sam środek Para z 2 popatrzyła się na siebie i zaczęła kiwać głową. Poszłam potem na gimnastykę.Para z 2 nadal mnie obserwowałam. Zrobiłam 2 przejścia w przód i salto. Zareagowali tak samo jak wtedy. Glimmer! Skup się na sobie a nie na nich! Oni ci nie pomogą w Igrzyskach! Poszłam jeszcze na 5 stacji a potem patrzyłam co robi para z 2. Dziewczyna strzelała z noży. Wręcz perfekcyjnie! Chłopak zaś z oszczepu. Znowu. Napiłam się i poszłam dalej ćwiczyć. Bum.! Zderzyłam się z chłopakiem z 2.
:- Sorry. Mój błąd.
:- Nie przesadzaj każdemu się zdarza.
Naglę spojrzeliśmy sobie pusto w oczy. Jego oczy były wręcz błękitne jak może...
:- Jak się nazywasz.?-spytał chłopak.
:-Glimmer. A ty.?
:-Cato.
:-Sojusz.?-spytałam.
:-Jasne.
Nagle zabrałam wzrok z jego oczu.
:- Poznam cię z moją koleżanką z dystryktu.
:-Bardzo chętnie ją poznam.-odpowiedziałam.
:-To jest Clove.-powiedział Cato.
:-Cześć.
Podałam jej rękę. A ona ją zabrała.
:-Cześć...
:-Zaraz wracam.-powiedział Cato ze złością w głosie.
Czemu była tak wrogo nastawiona.?
Może ona jest zakochana w Cato.?
I widziała jak na siebie patrzymy.
Nagle wrócił Cato.
:- Cześć.!-powiedziała z radości Clove lecz z nutką ironii w głosie.
:-Uwaga trybuci! Koniec szkolenia!-krzyknął głos z magnetofonu.
:- Pa!-pomachałam Cato i Clove
Odmachali mi.

Rozdział 2

Kiedy wysiedliśmy z takiego jakby pociągu a potem oddano nas w ręce stylistów.
:- Nie mamy cię co myć jesteś czysta i zadbana. Pierwszy taki przypadek.
Uśmiechnęłam się w odpowiedzi. Bo co mam mówić. Nie mogę się nie zgodzić.
Stylista wybrał mi piękną jasno różową sukienkę. Wyglądałam cudownie. Jak zawsze. Ale nigdy nie aż tak pięknie.Dziś miały być wywiady oczywiście pierwszy idzie mój dystrykt. Czyli pierwsza idę ja.
:- Cieszysz się że jesteś na igrzyskach.
:- Niezmiernie. Sama się zgłosiłam i muszę Wam powiedzieć że jesteście doskonałymi gospodarzami.
:- Dziękuję ci Glimmer a ja ci muszę powiedzieć że jesteś prze urocza i prze piękna.
Uśmiechnęłam się w odpowiedzi i powiedziałam
:-Och dzięki.
:- Glimmer.?
:- Tak.?
:- Obrócisz się parę razy dla nas w swojej cudownej sukience.
Wstała z wygodnej kanapy i obróciłam się parę razy.
:- To było piękne Glimmer. Teraz niestety skończył nam się czas.Ja cię żegnam i życzę ci wygrania Igrzysk.
Pomachał ludziom i powysyłałam parę całusków. Po Marvelu weszła na scenę dziewczyna z 2 w czarnych krótkich związanych w kitek włosach.Wiem że jest dla mnie przeciwniczką. Po niej wyszedł...cudowny wysoki blondyn...Glimmer! Jesteś na Igrzyskach a nie na radce.! Obudź się.! Po wszystkich występach nasza mentorka zaprowadziła nas do naszego pokoju. Był wielki i wyglądał cudownie! Cały był w błyskotkach! Cekiny i diamenciki sfarowskiego była na dywanach ,  firankach , poduszkach a nawet na pościeli.! Nie zapominając o sofie. Marvel zrobił minę jakby zaraz miał zwymiotować. W końcu pokój ten nie był zbyt chłopięcy.
:- Jutro zaczyna się szkolenie. Tam zawrzyjcie pierwsze sojusze. Na pewno zawrzyjcie sojusz z chłopakiem i dziewczyną z 2. Są silni. Wyśpijcie się!Dobranoc!-powiedziała nasza mentorka.
Weszłam do swojego wycekinowanego łóżka i szybko zasnęłam. Śniło mi się jak na scenę wychodzi na scenę chłopak z 2...ach. Ten sen jest piękny.Nie chcę się z niego wybudzić.

poniedziałek, 15 października 2012

Rozdział 1

Wstałam rano o godz. 6.00 był jeszcze w pół zmrok ale przez dożynki nie mogłam spać. Nie dlatego że się boje że zostanę wybrana. Wiem że moje umiejętności łucznicze są świetne aby przetrwać.Może nawet się zgłoszę...Wzięłam łuk i poszłam do budynku w którym codziennie trenuje po 5 godz. Po treningu zaczęły się dożynki. Na pewno się zgłoszę! Najpierw jakaś pani coś gadała.Bla bla bla. Szczęśliwych Głodowych Igrzysk i niech los zawsze wam sprzyja. Potem poleciał filmik który się pojawia rok w rok.Nudy.Bla bla bla. O i wreszcie :-Teraz wybierzemy dwójkę nastolatków w wieku od 12-18 lat. I jak wiadomo panie mają pierwszeństwo.
Zgłaszam się!-krzyknełam.
:-O mamy ochotniczkę! Po wiedz jak się nazywasz.?
:-Glimmer.
Świetnie! Brawa dla Glimmer!
Nagle gdzieś w tłumie usłyszałam:- Ale ona ładna.
Aż się zarumieniłam ;).
;- A teraz czas na panów.
:- Zgłaszam się!
:- Cudownie! Aż dwóch ochotników! Tradycja! Jak każdego roku! Jak się nazywasz.?
:- Marvel.
:-Brawa!
Przyprowadzili nas do jakiejś małej chatki i powiedzieli
:- Macie 3 min.
Potem podeszła do mnie mama cala zapłakana ze szczęścia mama. Obiecałam jej że wrócę i że ma się o mnie nie martwić. A potem spytałam :
:- A gdzie jest tata.?
:-Tata nie przyszedł się z tobą pożegnać.
Tak wiedziałam tata nawet prawie nie należy do naszej rodziny...
Strażnicy zabrali moją mamę pomachała mi na pożegnanie a ja jej odmachałam.
 nasza mentorka zabrała nas do dużego wagonu i powiedziała że będziemy za 2 godz.
:- Jak przetrwać.-spytałam mentorkę.
:- Bardzo dobrze strzelasz z łuku jesteś silna i zwinna. Możesz dołączyć do zawodowców. Przy Rogu Obfitości będzie łuk. Musisz go wziąć. Nie którzy uważają że to nie bezpieczne i możesz zginąć ale jak pozabijasz tam parę osób i będziesz w zawodowcach na pewno nie zginiesz. Jak już to w finale.
:-Dzięki.
:-Proszę. Po to tu jestem.
Przez całą drogę rozmawiałam z Marvelem jest fajny ale z drugiej strony dziwny...
:- Jest! Jesteśmy w Kapitolu!-krzyknęłam.
Wyjrzałam przez okno i było widać masę ludzi! Machałam do nich a nawet posyłałam całuski. Wiem że tylko dzięki tym ludziom mogę przeżyć. No i oczywiście polegając na sobie i na swojej urodzie.

Zapoznanie z Glimmer ;)

Błyskotka w książce nosi imię Glimmer. W filmie zostało one przetłumaczone na Błyskotka. Katniss uważa, że rodzice z 1 dystryktu nadają dzieciom poniżające imiona. (Błyskotka - 1 dystrykt słynie z wyrobu błyskotek) Błyskotka jest opisana jako : ,,Dziewczyna z Pierwszego Dystryktu wygląda prowokacyjnie w prześwitującej, złotej sukience (...). Od razu widać, że mentor nie miał trudności przy odtworzeniu jej wizerunku. Jest wysoka, ma falujące jasne włosy, szmaragdowozielone oczy.