czwartek, 8 listopada 2012

Rozdział 20

Miałam zablokowane ręce , więc nie mogłam go zabić nożem. O! Mam wolną rękę.! Wzięłam nóż do ręki i dźgnęłam go nożem w brzuch. Upadł na ziemię i umierał powoli w potwornym tańcu. Po około 5 minutach był wybuch armatni , który świadczył o śmierci Marvela. Popatrzyłam z żalem na Cato...czekaj! Na szczęście Marvel był taki ślepy że nie przekuł pleców tylko ramię. Ale i tak Cato jest nie przytomny i leży w kałuży krwi. Położyłam głowę Cato na swoich kolanach i odgarnęłam mu z twarzy kosmyk włosów.
Ja : Oh Cato to przeze mnie!
Wiem , że nie umarł ale może... Wyciągam wodę utlenioną i przemywam mu ramię. Cato aż cały się wzdryga ale nie budzi. Szukam w torbie bandaża , by owinąć ją wokół ramienia Cato. Wyciągam bandaż z torby i owijam ramię Cato. No dobra mniej więcej zrobione. Jeszcze tylko zanieść Cato do naszego starego obozowiska. Nagle nad Marvelem pojawił się poduszkowiec i go zabrał. Patrzę jak ciało Marvela leci w górę. Przez chwilę było mi smutno...ale od razu pomyślałam o Cato nie będę sobie zawracać głowy palantem.!
Ja : Cato...
Nagle widzę jak Cato lekko mruga oczami...
Ja : Boże Cato.!!
Od razu uścisnęłam Cato i pocałowałam go.
Cato : Wybaczyłaś mi.?
Ja : Nie umiem się z tobą długo kłócić.
Nie mogłam się napatrzeć na Cato. Cieszę się niezmiernie patrząc w jego niebieskie oczy...
Cato : Ile jest osób.?
Yyy...Ja , Clove , Cato i...chłopak z 7... Zaraz się zacznie finał...
Ja : cztery osoby.
Cato : Finał.!
Nagle arena się przekształciła w wielki jakby...plac zabaw...i igrzyska jakby zaczęły się od nowa.
Nowi uczestnicy...Oczywiście ja , Cato , Clove  i chłopak z 7 został. I teraz cały koszmar igrzysk zaczyna się od początku...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz